Beata Kozidrak zaniepokoiła swoich fanów, gdy podczas koncertu 14 września w Szczecinie, wsparła się na ramieniu córki. To zdarzenie wzbudziło liczne spekulacje, sugerując, że piosenkarka mogła doznać kontuzji. Jednak szybko odwróciła uwagę publiczności, wykonując układ taneczny do piosenki "Ok. Ok. Nic nie wiem, nic nie wiem", co wywołało burzę w internecie.

Niestety, kilka dni później, Kozidrak zamieściła wpis na Instagramie zapowiadający dalsze koncerty. Wszystko wydawało się w porządku, dopóki w grudniu nie pojawiły się niepokojące wiadomości o odwołaniu wszystkich występów do marca przyszłego roku, w tym wyczekiwanego koncertu sylwestrowego w jednym z warszawskich hoteli: "W związku z nagłą chorobą Beaty Kozidrak, jesteśmy zmuszeni odwołać jej udział w świątecznej trasie koncertowej oraz inne planowane występy."

Jednak według informacji z "Faktu", problemy zdrowotne Kozidrak nie były nagłe. Jak ujawnił informator, artystka przebywa w lubelskim szpitalu od dłuższego czasu, a jej stan zdrowia jest poważniejszy, niż można było przypuszczać.

Współpracownik Kozidrak, Krzysztof Cugowski, zdradził, że problemy zdrowotne artystki zaczęły się po jej powrocie z Włoch, gdzie pracowała nad nowym teledyskiem. "Niestety, pojawiły się objawy trudne do zlekceważenia, ból brzucha uniemożliwiający jej normalne poruszanie się" - powiedział.

Cugowski, który zna Beatę od ponad 40 lat, podkreślił, że zdrowie artystki jest teraz najważniejsze. "Jak tylko ozdrowieje, wszystko wróci do normy. To niezwykle ważne dla niej i jej najbliższych.", dodał.

Fani są zaniepokojeni i wspierają Kozidrak w tym trudnym czasie, wysyłając jej ciepłe słowa i życzenia szybkiego powrotu do zdrowia. Mimo trudności, artystka ma również wielu przyjaciół w branży, którzy ją wspierają i czekają na jej szybki powrót na scenę. Wszyscy mają nadzieję, że Beata rychło wróci do formy i znów oczaruje publiczność swoim głosem.