W niepokojącym incydencie, który miał miejsce we wtorek w warsztacie Tesli w Las Vegas, doszło do podpalenia samochodów tej marki. Policja potwierdziła, że był to celowy akt, a na drzwiach budynku odkryto napis "OPÓR". Tego rodzaju ataki na pojazdy i stacje ładowania Tesli stają się coraz bardziej powszechne w Stanach Zjednoczonych, co wzbudza zaniepokojenie.

Reakcja na tę sytuację szybko nadeszła ze strony byłego prezydenta USA, Donalda Trumpa, który zapowiedział surowe konsekwencje dla sprawców. "Ludzie, którzy zostaną przyłapani na sabotowaniu Tesli, będą mieli ogromne szanse na pójście do więzienia na okres do dwudziestu lat, w tym fundatorzy - szukamy was" - napisał na platformie Truth Social, dodając, że rząd nie będzie tolerował aktów terroryzmu.

Ostrzeżenie to było podbudowane przez najnowsze doniesienia dotyczące federalnych zarzutów wobec trzech osób oskarżonych o terroryzm, związanych z atakami na nieruchomości Tesli w Karolinie Południowej, Oregonie i Kolorado. Prokurator generalna, Pam Bondi, ogłosiła, że "dni popełniania przestępstw bez konsekwencji dobiegły końca", podkreślając, że Departament Sprawiedliwości surowo ukarze każdego, kto przyłączy się do fali przemocy wymierzonej w Teslę.

Elon Musk, który jest specjalnym doradcą w administracji Donalda Trumpa, odgrywa istotną rolę w sprawach związanych z innowacjami i technologią. Jego wsparcie dla Trumpa podczas kryzysu pokazuje, jak bardzo eksperci w dziedzinie rozwoju technologicznego są związani z polityką. Mówi się, że Musk nieformalnie prowadzi Departament Wydajności Państwa (DOGE), który koncentruje się na redukcji liczby pracowników federalnych oraz wdrażaniu programów oszczędnościowych.

W obliczu rosnących ataków na Tesla, zjawisko to staje się alarmujące, a wspólne działania władz i wpływowych postaci, takich jak Trump i Musk, mogą być kluczowe dla zapewnienia bezpieczeństwa w przyszłości. Czy to zapowiedź nowej ery walki z terroryzmem skierowanym wobec innowacyjnych firm?