Maria Sakkari, niegdyś czołowa zawodniczka światowego tenisa, przeżywa obecnie trudny okres. W 2021 roku Greczynka dotarła do półfinałów Roland Garros oraz US Open, a w marcu 2022 roku zajmowała trzecie miejsce w rankingu WTA, pokazując ogromny talent i potencjał.

Niestety, ostatnie sezony były dla niej dość frustrujące. Choć cieszyła się z pojedynczych sukcesów, takich jak zwycięstwo w Guadalajarze we wrześniu 2023 roku czy finał w Indian Wells w 2022 roku, to w obliczu licznych kontuzji i niepowodzeń, jej forma znacząco osłabła. Ostatni US Open zakończył się dla niej skreczem w pierwszej rundzie, co zmusiło ją do ogłoszenia zakończenia sezonu w październiku.

Powrót na korty nastąpił podczas United Cup, gdzie nie zdołała wygrać żadnego meczu, a także połamała się w Adelaide i Australian Open. Nawet jej rywalki, takie jak Iga Świątek, które potrafiły zdominować ją w meczach, wydają się być daleko poza jej zasięgiem.

Teraz, w Charleston, Sakkari miała szansę na "nowe otwarcie". Turniej WTA 500 nie był tak mocno obsadzony jak te w Miami czy Indian Wells, a Greczynka dobrze zaczęła rozgrywki, zwyciężając z Mariną Stakusic. Jednak trafiła na rozstawioną z numerem 3, Qinwen Zheng, z którą przegrała w dwóch setach (6:4, 6:1).

Aktualnie Sakkari znajduje się na 64. miejscu w rankingu WTA, notując spadek w stosunku do zeszłego roku, kiedy dotarła do półfinału w Charleston. Straciła 163 punkty, co oznacza, że wykluczy się z pierwszej 80-tki rankingu.

Reakcja po przegranym meczu jest wymowna. Sakkari wyraziła frustrację, pytając: "Czy jestem pierwszą lub ostatnią zawodniczką, która wraca po kontuzji i traci punkty?" Jej słowa świadczą o rosnącej presji, która towarzyszy jej podczas kolejnych turniejów.

Nie wiadomo, co przyniesie przyszłość dla tej utalentowanej zawodniczki. Niezależnie od dalszych rezultatów, jedno jest pewne: Maria Sakkari musi wziąć się w garść, aby wrócić do najlepszej formy. Czy uda jej się odbudować swoją karierę i odzyskać zaufanie fanów oraz miejsca w czołówce? Trzymamy kciuki!