Rodzina Josého Dueñeza Sr. przeżywa ogromną tragedię po śmierci syna, który zdecydował się zaciągnąć do wojska. Jego ojciec, opowiadając o tym w mediach, ujawnił, że towarzyszyły mu zarówno dumne uczucia, jak i głęboki lęk. "Powiedziałem mu, żeby tego nie robił. Zaoferowałem mu samochód. Zawsze się o niego bałem, ale zginął, robiąc to, co kochał" — podzielił się swoimi uczuciami ojciec tragicznie zmarłego żołnierza.

Josého Dueñeza obchodziłby teraz swoje urodziny. Zamiast tego, jego bliscy szykują się do pogrzebu, a ich ból jest nieznośny. Oprócz rodziców i siostry, Josého pozostawił smutną żonę i małego syna. Jego ojciec oznajmił, że wysłał paczkę z ulubionymi produktami do syna, jednak nigdy jej nie otrzymał. Jak powiedział: "Nazwaliśmy syna moim imieniem. Wysłałem mu pudełko z rzeczami, które lubił, ale już go nie dostanie."

Z relacji rodziny wynika, że mieli nadzieję, że nic mu się nie stanie, że to nie on jest w niebezpieczeństwie. "Ale to był jego wybór: chciał służyć i chronić" — dodała Eva Jasso, siostra tragicznie zmarłego 25-latka.

Pojawiły się również informacje o tragicznych wydarzeniach, które miały miejsce na Litwie, gdzie amerykańscy żołnierze zaginęli w okolicy bagien. We wtorek 25 marca wyruszyli na misję ratunkową, lecz niestety nie wrócili. Źródła informują, że ich pojazd wpadł do bagna, które szybko się zapadało, a niestety nie było szans na ratunek. Po kilku dniach udało się wydobyć z mokradeł transporter, w którym znajdowały się trzy ciała, w tym Josého. Czwarte ciało zostało odnalezione dzień później. Ceremonia pożegnania zmarłych żołnierzy odbyła się 3 kwietnia w Wilnie, skąd ich ciała zostały przetransportowane do Stanów Zjednoczonych.

W związku z tą tragedią, zorganizowano zbiórki na pomoc rodzinom zmarłych żołnierzy, o czym można przeczytać na licznych portalach społecznościowych oraz w lokalnych wiadomościach. Wszyscy łączą się w żalu i pamięci, a ich poświęcenie na zawsze wpisze się w serca bliskich.