Wstrząsająca wiadomość o śmierci Łukasza Pakuły, 42-letniego lekarza, który walczył z rzadkim nowotworem, wstrząsnęła polskim środowiskiem medycznym. Zmarł w otoczeniu bliskich na swoim oddziale, który zawsze kochał.

Niesamowita historia Łukasza zaczęła się od rutynowych badań w jego miejscu pracy. Mimo że czuł się dobrze, badania wykazały cztery guzy nowotworowe w płucach. Okazało się, że był to wysoce złośliwy nowotwór - gruczolakorak śluzowy, pochodzący z wyrostka robaczkowego, a jego choroba była w zaawansowanym stadium. W Polsce poddano go jedynie chemioterapii paliatywnej, mającej na celu złagodzenie objawów, ale nie leczącej.

Żona Łukasza, Lena, relacjonując jego walkę, podkreśliła, jak trudne były te chwile. "Nic nie dało się już zrobić" – mówiła z bólem. Po pół roku starań o leczenie, kiedy Łukasz miał nadzieję na operację w Stanach Zjednoczonych, nadeszła najgorsza wiadomość.

Historię łukasza śledziliśmy z uwagą, ponieważ był to przykład, jak nieprzewidywalna i okrutna może być choroba nowotworowa. "Tydzień przed badaniami biegał, nic go nie bolało", a nagle jego stan się pogorszył, co pokazuje, jak szybko nowotwór może zmienić życie.

W Polsce lekarze byli w stanie jedynie zaoferować mu paliatywną chemioterapię. Operacja, która mogłaby uratować życie, okazała się zbyt niebezpieczna, gdyż znaczna część jego przewodu pokarmowego była już w znacznym stopniu zajęta przez nowotwór.

Lena wspomniała także o emocjonalnym wsparciu, które otrzymali od społeczeństwa podczas organizowania zbiórki na leczenie męża. To był czas nadziei, ale także rozczarowania, gdy okazało się, że nie zbiorą wystarczających funduszy na operację w USA.

"Dnia 5 grudnia 2024 r. zmarł mój ukochany mąż, Łukasz Pakuła. Smutek po jego utracie jest niewyobrażalny."

Dla przyjaciół i całego środowiska medycznego, Łukasz Pakuła pozostanie na zawsze symbolem walki z rakiem. Dziękujemy za przeczytanie tego artykułu i pamiętajmy o jego odwadze oraz determinacji.