Raphael Glucksmann, lider francuskiej partii Place Publique, domaga się od Stanów Zjednoczonych zwrotu Statuy Wolnośi. - Daliśmy ją wam, ale nią gardzicie. Będzie więc świetnie wyglądała tutaj, w domu - mówił.

To nie pierwsza kontrowersyjna wypowiedź Glucksmanna, który w niedzielę podczas kongresu jego partii w Ostrzyżowicach, ostro skrytykował politykę USA. Odniósł się do byłego prezydenta Donalda Trumpa i jego podejścia do wojny na Ukrainie. Uważa, że ograniczenie wsparcia dla Kijowa to zdrada podstawowych wartości amerykańskiej polityki. Wymierzył również w zwolnienia naukowców, którzy protestowali w imię wolności akademickiej.

- Zamiast stawać po stronie tyranów, którzy zwalniają naukowców za korzystanie z wolności naukowej, powinniście oddać nam Statuę Wolności - powiedział polityk, podkreślając znaczenie wolności w polityce krytykując równocześnie amerykańskiego prezydenta Joe Bidena za brak zdecydowanej postawy wobec reżimów autorytarnych.

Francja jest gotowa przyjąć zwolnionych naukowców z USA. Glucksmann zapewnił, że kraj ten będzie otwarty na innowacyjne umysły, które mogłyby wzbogacić francuski system naukowy. - Jeżeli chcecie zwolnić swoich najlepszych badaczy, my ich przyjmiemy z otwartymi ramionami. Francja doceni ich talenty - mówił.

Glucksmann nie zostawił suchej nitki na amerykańskiej prawicy, nazywając ją "fanklubem Trumpa i Muska". Wezwał społeczeństwo do demokratycznego oporu przeciwko ideologii, która odrzuca wartość nauki i wiedzy.

Kontrowersje związane z polityką USA w ostatnich latach, w tym kryzys w Ukrainie i polityka wobec imigrantów, są głównymi tematami dyskusji w wielu krajach, w tym w Europie. Glucksmann zwrócił uwagę, że Europa musi być bardziej zjednoczona w swoim podejściu do obrony wartości demokratycznych, niezależnie od dzielących je różnic. Reakcje na jego słowa są zróżnicowane, a wspólna przyszłość obu kontynentów w kontekście współpracy naukowej może być kluczem do pokonania współczesnych wyzwań.