Piotr Żyła, jeden z czołowych polskich skoczków narciarskich, na niedawnym światowym czempionacie w Trondheim wyraził nadzieję, że nie są to jego ostatnie mistrzostwa globu. To dosyć intrygujące, biorąc pod uwagę, że w 2027 roku, gdyby postanowił startować w mistrzostwach w Falun, miałby już 40 lat.

Sezon zakończył się dla Żyły w sposób zmienny. Skoczek wielokrotnie zmieniał swoją przynależność do kadr: raz był w pierwszej, raz w drugiej, a czasami występował nawet w Pucharze Kontynentalnym. Choć nie zdradził jeszcze, jak długo zamierza skakać, podkreślił, że jego decyzje nie są oparte wyłącznie na wynikach, ale również na osobistych odczuciach. – W ostatnich dwóch tygodniach miałem świetne samopoczucie. Osiągnąłem dobrą formę. Mam konkretne plany na przyszłość – mówił Żyła.

Podczas weekendu, Piotr Żyła miał szansę na zdobycie dodatkowego miejsca dla Polski w Letnim Grand Prix w Zakopanem, jednak do sukcesu zabrakło mu tylko trzech punktów. W sobotnim konkursie zajął 15. miejsce, a w niedzielę poprawił swój wynik, uplasowując się na 7. pozycji.

Nie sprzyjająca pogoda stanowiła dodatkowe utrudnienie – finałowa seria w sobotę została odwołana, kiedy Żyła prowadził. W niedzielę z kolei zaskoczył wszystkich fenomenalnym skokiem próbnym na 147 metrów, który jednak został anulowany. Pomimo frustracji, Piotr wyznał, że czuł ogromną radość z tego skoku.

Żyła weźmie udział w finałowych zawodach Pucharu Świata w Planicy, zastępując Macieja Kota. – Mimo że powoli kończę sezon, energii mi nie brakuje. Jeszcze wiele przede mną – zapewnił skoczek.

Loty w Planicy znane są ze sportowego luzu, jednak Żyła ostrzega, że nie można pozwalać sobie na błędy. – Na skoczni jest się skoncentrowanym, mimo że atmosfera jest radosna. Trzeba pamiętać, że każda próba to nowe wyzwanie. – powiedział.

Finałowy cykl zawodów w Planicy rozpocznie się 27 marca, gdzie skoczkowie będą mieli możliwość trenować i startować w kwalifikacjach. Planowane są m.in. indywidualne oraz drużynowe konkursy, które przyciągną uwagę wielu fanów skoków narciarskich.