Tony Buzbee, prawnik reprezentujący ofiary, ujawnił, że Diddy mógł seksualnie wykorzystywać młodych chłopców podczas przesłuchań w studiu Bad Boy Records w Nowym Jorku. "Inni chłopcy także byli obecni podczas tych przesłuchań" - stwierdził.

Wszyscy wiemy, jak potężne jest nazwisko Diddy w przemyśle muzycznym, ale obecne oskarżenia, które mogą zmienić jego życie na zawsze, wstrząsnęły światem show-biznesu. Jest to pozew zbiorowy, który obejmuje ponad 120 osób, w tym 25 nieletnich, co czyni go jednym z największych w historii amerykańskiego prawa.

Zgodnie z doniesieniami NBC News, w najbliższych dniach planowane jest złożenie kolejnych pozwań w różnych stanach. Prawnik Buzbee podkreślił, że nie dominuje żaden konkretny typ ofiary - są to zarówno mężczyźni, jak i kobiety, a ponad 55% zgłosiło swoje przypadki do odpowiednich władz lub szpitali.

Ofiary wskazują, że były molestowane nie tylko podczas przesłuchań w studiu, ale także w trakcie wydarzeń, takich jak premiery albumów, imprezy sylwestrowe oraz "białe imprezy" w latach 1991-2024, odbywające się w miastach takich jak Los Angeles, Manhattan czy Miami.

Co więcej, niektóre ofiary twierdzą, że po incydentach przeprowadzono testy narkotykowe, które ujawniły obecność Xylaziny, znanej jako "tranq" - środka uspokajającego używanego zwłaszcza w weterynarii.

Erica Wolff, prawniczka Diddy'ego, nazywa te oskarżenia "cyrkiem medialnym", podkreślając, że jej klient "stanowczo zaprzecza" wszelkim zarzutom. "Pan Combs czeka z niecierpliwością na udowodnienie swojej niewinności w sądzie, gdzie będą miały zastosowanie dowody, a nie domysły" - dodała.

W obliczu rosnącej fali kontrowersji, zjawisko to skłoniło wielu innych artystów, takich jak Paris Hilton czy Jennifer Lopez, do publicznego wyrażenia swoich obaw oraz dolączenia się do dyskusji o nadużyciach w branży rozrywkowej.

Czy dla Diddy'ego to koniec kariery? Jakie będą dalsze kroki w tej sprawie? Obserwujcie, aby być na bieżąco!