Włodzimierz Semirunni to niezwykły talent, który na długo zapadnie w pamięci polskiego sportu. Kiedyś uznawany za obiecującego zawodnika w Rosji, w obliczu konfliktu z Ukrainą podjął decyzję o przejęciu barw Polski, szukając nowego miejsca do realizacji swoich sportowych aspiracji.

Po wybuchu wojny, ruszył na poszukiwanie bezpieczeństwa i lepszych warunków treningowych. Jego wybór padł na Polskę, gdzie trenował pod okiem Pawła Abratkiewicza - trenera polskiej kadry, znanego z wieloletniej pracy w Rosji. Ta decyzja okazała się przełomowa.

Na mistrzostwach świata w łyżwiarstwie szybkim, które odbyły się w Hamar, Włodzimierz zdobył srebrny medal na dystansie 5000 metrów, co jest jego drugim medalem w tej imprezie, jednak pierwszym wywalczonym dla Polski.

Po znakomitym występie w czwartek, na tym samym dystansie, zawodnik z Tomaszowa Mazowieckiego zademonstrował, że jego ambicje są znacznie większe. „Czekajcie na niedzielę, powinno być jeszcze lepiej!” – zapowiadał, bo jest również specjalistą na 10 000 m.

Wystartował w parze z holenderskim olimpijczykiem Jorritem Bergsmą, a od pierwszych metrów jego tempo robiło wrażenie. Semirunni osiągnął czas 12:49.93, co jest jego nowym rekordem życiowym oraz jednym z najlepszych rezultatów w historii biegów na tym torze.

Na mecie radość „Włodka” była ogromna, gdyż tylko włoski panczenista Davide Ghiotto był w stanie uzyskać lepszy czas – 12:46.15. Semirunni i czeski zawodnik Metodej Jilek nawiązywali do walki, jednak na ostatnich metrach 22-latek wyraźnie wyprzedził rywali.

Warto podkreślić, że Włodzimierz jest pierwszym oderwnym panczenistą w historii, który w jednej imprezie zdobył dwa medale indywidualne. Z całą pewnością jego przyszłość w polskim łyżwiarstwie szybkim zapowiada się niezwykle obiecująco, a on sam inspiruje młodych sportowców do sięgania po marzenia, niezależnie od trudności.