
Skandal na SOR w Gdyni: Dziecko z urazem głowy zostało bez pomocy!
2025-03-21
Autor: Marek
Szok i niedowierzanie! 10-letni chłopiec, który doznał urazu głowy, nie otrzymał pomocy na SOR w Gdyni z powodu braku dostępnego lekarza. Jego matka była zmuszona szukać wsparcia w Gdańsku, gdzie dziecko ostatecznie zostało przebadane i skierowane na prześwietlenie.
Cała sprawa wzbudza zainteresowanie Narodowego Funduszu Zdrowia oraz Rzecznika Praw Pacjenta, który ma zbadać, czy w tej sytuacji doszło do naruszenia praw pacjenta.
Co się wydarzyło?
Według relacji matki chłopca, incydent miał miejsce w niedzielne popołudnie podczas zabawy nad Bulwarem Nadmorskim w Gdyni. W pewnym momencie smycz psa owinięta wokół kostki chłopca spowodowała jego upadek na twardą, kamienną ścieżkę.
Pomimo że chłopiec nie stracił przytomności, pojawiły się niepokojące objawy. Podczas rozmowy z matką, syn zapytał ją, dlaczego boli go kostka i przyznał, że nie pamięta, co się stało. "To był pierwszy sygnał, że powinniśmy skonsultować się z lekarzem" - mówi pani Magda w rozmowie z RMF FM.
Matka chłopca udała się na SOR w centrum Gdyni do Szpitala Miejskiego im. św. Wincentego a Paulo. Liczyła na szybką pomoc, tym bardziej że w szpitalu nie było innych dzieci oczekujących na pomoc. Niestety, pracownik szpitala poinformował ją, że nie mogą jej pomóc, ponieważ nie ma lekarza.
"My nie udzielimy wam pomocy"
Kobieta była zszokowana. Zapytała personel, co mają zrobić, a pielęgniarka zasugerowała samodzielne udanie się do innego szpitala lub czekanie na karetkę, która miałaby przewieźć chłopca do Wejherowa. Czas oczekiwania był nieznany, a personel nie był w stanie zapewnić jej, że syn otrzyma szybką pomoc.
Pani Magda postanowiła działać! Zdecydowała się udać do Gdańska, gdzie jak sądziła, będzie mogła uzyskać odpowiednią pomoc. W drodze stan chłopca pogorszył się - pojawiły się nudności, a dziecko zaczęło przysypiać. Przytomna matka zadzwoniła pod numer alarmowy, gdzie przekazano jej, aby udała się do szpitala im. M. Kopernika.
Na szczęście w Gdańsku chłopiec został natychmiast przebadany, a prześwietlenie głowy wykazało, że nie ma poważnych obrażeń. Co więcej, dyrekcja szpitala w Gdyni potwierdziła, że matka została poinformowana o braku dostępu do chirurga dziecięcego.
"Czasem zdarzają się takie sytuacje..."
- żali się dyrektor Małgorzata Pisarewicz, przyznając, że sytuacje te mają miejsce z powodu braku lekarzy. Jak można jednak wybaczyć taki skandal?
Przypadek ten pokazuje nie tylko luki w systemie zdrowotnym, ale też ogromny stres, z jakim muszą się zmagać rodziny w sytuacjach nagłych. Czy takie incydenty są jedynie wierzchołkiem góry lodowej? Narodowy Fundusz Zdrowia oraz Rzecznik Praw Pacjenta na pewno będą musieli dokładnie przyjrzeć się całej sprawie, aby uniknąć kolejnych tragedii!