Kraj

Skandaliczne przeprosiny po programie Roberta Mazurka! "To nasz błąd"

2024-11-23

Autor: Jan

"W trakcie naszego programu popełniliśmy poważny błąd, publikując niesprawdzone informacje o rzekomym przybyciu Marcina Kierwińskiego do Głuchołazów. Niestety, minister nie dotarł na to wydarzenie, za co szczerze przepraszamy zarówno Państwa, jak i pana ministra" — czytamy na oficjalnej stronie Kanału Zero.

Ostatni program Roberta Mazurka wzbudził wiele kontrowersji. Na antenie rozmawiał on z Pawłem Szymkowiczem, burmistrzem Głuchołaz, który opowiadał o skutkach powodzi w regionie. W trakcie programu pojawiło się nagranie z posiedzenia rządu, na którym Donald Tusk tłumaczył, dlaczego Marcin Kierwiński musiał wcześniej opuścić spotkanie rządowe w celu udania się do Głuchołazów.

Burmistrz Szymkowicz stwierdził, że nie był świadomy przybycia Kierwińskiego, mimo że minister często odwiedza to miasto: „Nie spotkałem się z nim i nie miałem informacji, że miał przyjechać.”

Mazurek, próbując rozbawić widzów, dodał: „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, gdzie jest Marcin Kierwiński, niech da znać!” Wskazał tym samym na dość zabawną, ale i nieprzyjemną sytuację, w której premier dotarł do wniosku, że Kierwiński musiał się zgubić w drodze.

Reakcja samego Marcina Kierwińskiego była ostra. Na portalu społecznościowym X (dawniej Twitter) napisał: "Kanał Zero, to zero wiarygodności. Przepisywanie rzeczywistości przez Mazurka to czysta manipulacja. 21 listopada powiedzcie burmistrzowi, czy byłem w Głuchołazach, on potwierdzi, że nie. Tego dnia byłem na Komisji ds. ustawy powodziowej, co można łatwo sprawdzić. To jest obrzydliwe kłamstwo i bezczelny hejt." Dodał także, że zdjęcia z burmistrzem z jego wizyty na początku września są dostępne na Instagramie.

Na koniec należy dodać, że skandaliczne faux pas Kanału Zero przyciągnęło uwagę mediów i internautów, stając się tematem wielu dyskusji w sieci. Jak to się skończy dla samego Mazurka? Czas pokaże, ale jedno jest pewne — przeprosiny raczej nie zamkną tej sprawy raz na zawsze! Czy publiczność uwierzy w ich intencje?