W Gruzji rozgorzała kontrowersja po niedawnych wyborach prezydenckich, które odbyły się dwa dni temu. Niestety, jak dotąd tylko cztery kraje — Armenia, Azerbejdżan, Białoruś i Serbia — pogratulowały nowo wybranemu prezydentowi. Nawet Rosja, która zwykle angażuje się w takie sytuacje, jeszcze tego nie uczyniła. Co więcej, państwa zachodnie zdecydowanie odrzuciły te wybory, nie składając żadnych gratulacji — donosi ekspert na antenie telewizji Espresso.

Sytuacja w Gruzji staje się napięta, a przed parlamentem trwają masowe protesty. Władze zapowiedziały inaugurację "prezydenta" na 29 grudnia. Zgodnie z gruzińską konstytucją, tego dnia wygasną uprawnienia obecnej prezydent Salome Zurabiszwili. Jednakże, Zurabiszwili zapowiedziała, że zamierza kontynuować swoją pracę i nie ustąpi ze swojego stanowiska.

Warto dodać, że Joe Wilson, przewodniczący jednej z komisji Kongresu USA i bliski sojusznik Donalda Trumpa, również uznał Salome Zurabiszwili za jedynego prawowitego prezydenta Gruzji. Sytuacja ta rodzi ogromne napięcia, a politycy ostrzegają, że może to prowadzić do groźby wojny domowej.

Jako że kraj staje przed jednym z najpoważniejszych kryzysów politycznych od lat, oczy całego świata zwrócone są na Gruzję, gdzie walka o władzę może mieć daleko idące konsekwencje nie tylko dla regionu, ale i dla międzynarodowych relacji.