Kryminolog dr Paweł Moczydłowski postawił szokującą hipotezę dotyczącą zaginięcia Beaty Klimek, sugerując, że mogło to mieć związek z jej rodziną.

— Nie chcę rzucać żadnych podejrzeń, ale warto pamiętać, że statystyki pokazują, iż 70 procent morderstw na świecie jest związanych z sytuacjami rodzinnymi — mówi ekspert w wywiadzie.

W sprawie zaginięcia Beaty Klimek, matki trójki dzieci, która zniknęła 7 października 2024 roku, wiele postaci pojawia się w mediach. Jej ostatnie znane miejsca to przystanek autobusowy, gdzie odprowadziła dzieci, oraz bank, w którym pracowała. Rodzina, przyjaciele oraz policja do tej pory nie odnaleźli żadnych śladów.

Tragedia Beaty Klimek zaniepokoiła lokalną społeczność i spowodowała zaangażowanie mediów. Jej mąż, choć oświadcza swoją niewinność, budzi kontrowersje. Ekspert wskazuje na jego dziwne zachowanie, oraz na to, że jego nowa partnerka ma w przeszłości powiązania z morderstwem pierwszego męża.

Dr Moczydłowski nie wyklucza, że wyjaśnienie tej sprawy to jedynie kwestia czasu. Jego zdaniem, policja czeka na błąd sprawcy, co może prowadzić do przełomu w śledztwie.

— Nie ma zbrodni doskonałej. Sprawców błąd może ujawnić, a każde niewyjaśnione zaginięcie przyciąga ludzi, którzy chcą na nim zyskać. To dobrze obrazuje przypadek mężczyzny z Olsztyna, który uważa się za jasnowidza i twierdzi, że potrafi wskazać miejsce, gdzie może znaleźć się Beata — dodaje.

Optymizm przerodził się w pesymizm, gdy poszukiwania, które miały się odbyć na prośbę jasnowidza, zakończyły się fiaskiem; na miejscu stawił się tylko on.

— Takie działania wcale nie świadczą o chęci realnej pomocy. To bardziej szukanie rozgłosu — komentuje kryminolog.

Pomimo upływu ponad pięciu miesięcy od zaginięcia, nikt nie odnalazł nowych dowodów, a rodzina Beaty kontynuuje poszukiwania.

W miarę jak sprawa się rozwija, lokalna społeczność jest zjednoczona w nadziei na rozwiązanie zagadki, pamiętając o Beacie, która na zawsze pozostanie w ich sercach.