
Czy sztuczna inteligencja zdominowała naszą kulturę? O krytyce trendów w sztuce
2025-04-01
Autor: Jan
Ostatnio w sieci zapanował trend przerabiania istniejących fotografii na grafiki przypominające animacje w stylu studia Ghibli. Jak zauważają krytycy, to zjawisko jest nie tylko kontrowersyjne, ale również nieetyczne. Warto przyjrzeć się temu zjawisku bliżej, gdyż stawia wiele pytań o granice twórczości i prawa autorskie.
Hayao Miyazaki, założyciel legendarnego studia Ghibli, od lat broni tradycyjnych technik rysunkowych, a jego prace charakteryzują się unikalnym stylem i głębią emocjonalną. Można się jedynie domyślać, jak zareagowałby na obecny trend – pewnie powtórzyłby swoje wcześniejsze zarzuty dotyczące braku oryginalności. Krytycy nie mają wątpliwości: takie przeróbki to nic innego jak plagiat, a nie inspiracja.
Niemniej, po co właściwie oburzać się na te zmiany? Może lepiej przyglądać się twórcom, by sprawdzić, jak podchodzą do kwestii praw autorskich i czy rzeczywiście korzystają z oryginalnych grafik do tworzenia swoich dzieł? Wszakże kopiowanie pozostaje tylko kopiowaniem, które nigdy nie dorówna oryginałowi.
Warto zauważyć, że równocześnie z rozwojem technologii 3D i CGI, które stały się fundamentem wielu współczesnych filmów, tradycyjne metody nie odeszły w zapomnienie. Przykład „Wicked” pokazuje, że można łączyć różne techniki, uzyskując spektakularny efekt. Znowu panuje zainteresowanie tradycyjnym rzemiosłem w obliczu nowoczesności.
Podobnie na platformach takich jak YouTube można natrafić na mnóstwo przeróbek, remiksów i coverów stworzonych przez AI. Choć technologia pozwala na eksperymentowanie z głosami i utworami, to wydaje się, że publiczność wciąż pragnie autentyczności, co ilustrują pełne sale koncertowe artystów.
Pomimo nieskończonych możliwości, jakie dają streamingowe serwisy muzyczne, coraz więcej osób wraca do tradycyjnych nośników, takich jak winyle, co dowodzi tego, że jednak nie chodzi tylko o samą muzykę, ale też o szacunek do twórcy. Wracające zainteresowanie starszymi formami sztuki pokazuje, że zjawiska spowodowane przez AI są nie tylko efemerydą, ale mogą też być początkiem nowej dyskusji na temat sztuki, etyki i twórczości.
Czy to oznacza koniec dla legendarnych studiów animacyjnych? Wcale nie. Sztuczna inteligencja, mimo swojego szybkościowego rozwoju, nie zastąpi emocji i doświadczenia, jakie wnoszą ludzie do swojej pracy. Animacje Miyazakiego są tego najlepszym przykładem, przenosząc widza w krainę pełną emocji i głębi. Takie przeżycia są nie do zastąpienia przez jakiekolwiek technologię.
Na koniec, warto zadać sobie pytanie: czy jesteśmy gotowi na to, by uznać AI za twórcę, czy wciąż wolimy pozostawić sztukę w rękach ludzi? To pytanie, które z pewnością nie przestanie być aktualne w nadchodzących latach.