W niedzielę, w wywiadzie dla MSNBC, Donald Trump podkreślił, że jeśli Teheran nie podejmie rozmów w sprawie nowego porozumienia, to Stany Zjednoczone nie tylko zaatakują Iran, ale również nałożą surowe sankcje na kraje, które importują irańską ropę naftową. To groźne oświadczenie wywołało falę reakcji w Teheranie.

W lutym Trump wysłał list do ajatollaha Ali Chameneiego z ofertą bezpośrednich negocjacji, dając Iranowi zaledwie dwa miesiące na rozważenie propozycji. Prezydent USA zagroził, że w przypadku jej odrzucenia, nowe sankcje wejdą w życie jako część jego strategii "maksymalnej presji" na Iran.

Jednak w odpowiedzi irańskich władz pojawiły się wątpliwości odnośnie do bezpośrednich rozmów. Prezydent Iranu, Masud Pezeszkian, oświadczył, że kraj nie zamierza angażować się w rozmowy z USA bezpośrednio, ale otwarty jest na negocjacje poprzez mediatorów, takich jak Oman.

Pezeszkian zaznaczył, że Iran nie unika dialogu, ale kluczowe dla postępu rozmów jest zaufanie. "Amerykanie muszą wykazać, że są w stanie dotrzymywać obietnic" – podkreślił podczas posiedzenia rządu.

Warto zauważyć, że sytuacja między USA a Iranem staje się coraz bardziej napięta, zwłaszcza po wycofaniu się USA z umowy nuklearnej w 2018 roku. Obserwatorzy zauważają, że dalsze eskalacje mogą prowadzić do poważnych konsekwencji w regionie i poza nim. Czy świat stanie w obliczu nowego konfliktu?