Wstrząsający koniec wymarzonych wakacji

Rodzina z Polski wybrała się na wymarzone wakacje all inclusive na Lanzarote, ale ich radość szybko zamieniła się w potężny dramat. Ulewne deszcze spustoszyły wyspę, a ich hotel okazał się całkowicie niezdatny do użytku.

Zalany hotel i brak reakcji biura podróży

Na miejscu, rodzina odkryła, że nie ma wody, a kanalizacja nie działa. Kąpiel czy korzystanie z toalety stało się niemożliwe, a obiecanego obiadu oczywiście nie podano. W obliczu tragedii władze Lanzarote zapowiedziały stan wyjątkowy.

Puste obietnice bez pomocy

Kasia, matka rodziny, twierdzi, że reakcja biura podróży TUI była szokująca. "Otrzymywaliśmy tylko puste obietnice. Nasz opiekun nie wykazywał chęci do działania, w przeciwieństwie do Anglików, którzy mieli lepszą pomoc." Opóźnienia w informacjach przysporzyły im jeszcze więcej stresu.

Zmiana noclegu na własną rękę

Gdy hotel został zamknięty, rodzina musiała na własną rękę organizować nowe zakwaterowanie. Biuro podróży oświadczyło, że koszty nowego noclegu zostaną prawdopodobnie uwzględnione, jednak dla Kasi to nie było wystarczające.

Bez wody i opieki przez 30 godzin

Bezskuteczne prośby rodziny o pomoc prowadziły do frustracji. Z powodu ogromnego zapotrzebowania wszystkie miejsca w hotelach były już zarezerwowane. Ostatecznie rodzina musiała zamieszkać w wynajętym domu, gdzie sama musiała zadbać o wyżywienie.

„Ewakuacja mogła przebiegać sprawniej”

Kasia podkreśla, że ewakuacja mogła być zdecydowanie lepsza. "Byliśmy prawie 30 godzin bez wody, nikt nas nie odwiedził, mimo że drogi były przejezdne już w niedzielę". Sprawa trafiła na biurko TUI, jednak odpowiedzi ze strony biura wciąż brak.

Lekcja dla podróżnych

Ta historia to bolesna lekcja dla wszystkich, którzy planują wakacje. Zawsze warto sprawdzić bezpieczeństwo oraz opinie o biurze podróży, zanim podejmie się decyzję o wymarzonym wyjeździe. Na Lanzarote dla tej rodziny wycieczka stała się prawdziwym koszmarem.