Kraj

Kradzież stulecia: 7 milionów dolarów wart obraz "Plaża w Pourville" zniknął z muzeum w Poznaniu!

2025-03-23

Autor: Marek

Robert Z., 31-letni mężczyzna, miał od zawsze pasję do malarstwa, co z pewnością wynikało z jego pobytu w Paryżu, gdzie spędził pewien czas. Szczególnie fascynował się impresjonizmem. Z zawodu był malarzem-posadzkarzem, a w życiu prywatnym miał żonę i dziecko.

W Muzeum Narodowym w Poznaniu, wśród polskich zbiorów, znajdował się jedyny obraz Claude'a Moneta noszący tytuł "Plaża w Pourville". Dzieło powstałe w 1882 roku miało wymiary 60 x 73 cm. Robert Z. odkrył ten obraz przypadkiem, przyjeżdżając do Poznania z zamiarem podziwiania go na żywo.

Zafascynowany sztuką, odwiedzał muzeum wielokrotnie, aby dokładnie przepisać obraz i zbadać jego wymiary. W końcu, w 2000 roku, postanowił, że chce go mieć dla siebie. Skontaktował się z muzeum, twierdząc, że potrzebuje zrobić szkic. Użył fałszywych danych, co zaskutkowało zgodą dyrektora placówki na jego prośbę.

Podczas swojej wizyty w muzeum, 17 września 2000 roku, Robert Z. udawał, że szkicuje inny obraz, podczas gdy przeciągał moment, w którym sukcesywnie wycinał szczątki ramy Moneta. Pracownicy muzeum byli zajęci rozmowami i nie zwrócili uwagi na to, co się działo. Po około pięciu godzinach Robert Z. wkładał skradziony obraz między kartki brystolu i opuścił muzeum, nie budząc żadnych podejrzeń.

Obraz został odkryty jako zaginiony dopiero po dwóch dniach, co spowodowało poważne zamieszanie w muzeum oraz działania śledcze, które trwały miesiącami. Policja zaczęła poszukiwania domniemanego artysty, który rzekomo sporządzał szkice w muzeum, a ich badania już w 2001 roku zakończyły się bezowocnie.

W międzyczasie Robert Z. zyskał reputację jako osoba mająca problemy z płaceniem alimentów, co skłoniło władze do umieszczenia jego odcisków palców w bazie danych. W 2010 roku, dzięki przesłankom i badaniom, udało się go zidentyfikować jako sprawcę, a skradziony obraz został ostatecznie odnaleziony ukryty w Olkuszu.

Ostatecznie Robert Z. został skazany na trzy lata więzienia oraz obciążono go kwotą 28 tysięcy złotych na rzecz muzeum za straty związane z konserwacją obrazu. Sąd zauważył, że obraz był wart nawet 7 milionów dolarów, a jego zniszczenie miało wpływ na wartość dzieła. Mimo że sprawca nie działał z niskich pobudek, jego postępowanie było skrajnie nieodpowiedzialne i pozbawiło innych miłośników sztuki możliwości podziwiania dzieła przez prawie 10 lat!

Czy mężczyzna, który czasem zapominał o obowiązkach jako tata i mąż, a jednocześnie dążył do spełnienia swoich artystycznych pragnień, miałby szansę na rehabilitację? A może jego historia to przestroga dla innych, którzy, zapatrzeni w sztukę, mogą podjąć decyzje, które wpłyną na ich przyszłość?