Krzysztof Zalewski z pewnością może uznać tegoroczną galę Fryderyków za jedno z największych osiągnięć w swojej karierze, zdobywając aż trzy statuetki. Jednak jego kontrowersyjne wypowiedzi na temat polskiego hip-hopu, szczególnie po nominacji piosenki "Woda Księżycowa", wywołały poruszenie w branży muzycznej. Zalewski nie oszczędził słów krytyki i podkreślił, że współczesni raperzy w jego opinii tworzą coś, co określił jako hip-hopolo, zamiast prawdziwego hip-hopu.

W wywiadzie udzielonym portalowi glamrap.pl, muzyk ostro skrytykował raperów za ich nadmierne używanie autotune'a, co jego zdaniem psuje prawdziwą esencję tego gatunku. Zasugerował, że jego własne wykonie rapu na gali to bardziej przypadek niż prawdziwa reprezentacja tego stylu.

Zalewski stwierdził: "Gdzie tam był rap? Gdzie tam ktoś wyszedł i rapował? Bo ja tego nie słyszałem. To ja, w kategorii rockandrollowca starego, który trochę udaje, że rapuje, wyszedłem i wykonałem rapowy numer, a rapu nie słyszałem dzisiaj na tej gali, żadnego".

Jego słowa spotkały się z natychmiastową reakcją ze strony artystów związanych z hip-hopem. Raper, który był częścią zespołu odpowiedzialnego za "Wodę Księżycową", postanowił zareagować na krytykę Zalewskiego w równie mocny sposób. W odpowiedzi zaczął od słów: "Posłuchaj mnie, człowieczku..." i kontynuował, podkreślając, że współczesny hip-hop ma wiele do zaoferowania, a autotune wcale nie jest jego wrogiem, lecz narzędziem, z którego korzystają artyści, aby wyrazić siebie w nowoczesny sposób.

Warto dodać, że w Polsce hip-hop nadal zyskuje na popularności, stając się jednym z dominujących gatunków muzycznych. Artystów, którzy potrafią łączyć różnorodne style i brzmienia, jest coraz więcej, a ich połączenia z innymi gatunkami, jak pop czy rock, są na porządku dziennym.

W kontekście ostrych słów Zalewskiego, możliwe, że ich wymiana zdań otworzy nowe dyskusje na temat przyszłości polskiego hip-hopu i roli autotune'a w muzyce współczesnej.