Korea Północna staje się nowym miejscem na turystycznej mapie świata i to nie tylko dzięki swojej unikalnej kulturowej ofercie, ale także w wyniku rosnącego nacisku ze strony reżimu Kim Dzong Una na rozwój turystyki wewnętrznej i międzynarodowej.

W prowincji Hamgyong Północny trwają intensywne przygotowania do sezonu turystycznego. Urzędnicy lokalni są zmuszeni do przeglądu taboru autobusów turystycznych oraz gromadzenia zapasowych pojazdów, ich modernizacji i malowania. W planach jest także awaryjne odśnieżanie lotniska Chongjin, aby zimowe opady nie sparaliżowały lotów – wszystko to podyktowane jest niezwykle krótkim czasem realizacji. Jak informuje portal Dailynk.com, „pracownicy fabryki autobusów w Chongjin otrzymali zadanie malowania siedmiu autobusów w zaledwie trzy dni.”

Władze reżimą wywierają także silną presję na właścicieli pensjonatów i innych obiektów turystycznych, aby podnosili jakość oferowanych usług oraz infrastrukturę. W lokalnych władzach panuje obawa przed niespełnieniem wymogów, ponieważ, jak podają źródła, nie mają oni dostatecznego wsparcia ze strony centralnych instancji rządowych.

Warto również dodać, że prowincja Hamgyong Północny zyskuje na popularności dzięki przyciągającym atrakcjom turystycznym, takim jak góra Chilbo czy gorące źródła Kyongsong. Te unikalne miejsca przyciągnęły około 1000 rosyjskich turystów w tym roku, a z danych rosyjskiego konsulatu w Chongjin wynika, że 400 z nich odwiedziło właśnie Hamgyong Północny, co stanowi 40% rosyjskiej turystyki do Korei Północnej.

Jednakże, w miarę jak reżim zwiększa swoje naciski, rodzi się pytanie o zrównoważony rozwój tej nowej gałęzi gospodarki. Już wkrótce może okazać się, czy Korea Północna zdoła utrzymać równowagę między turystycznymi ambicjami a realiami życia codziennego swoich obywateli, którzy często muszą ciężko pracować, aby zaspokoić podstawowe potrzeby. Czy można więc mówić o prawdziwym rozwoju, czy tylko o kolejnym narzędziu w rękach reżimu do promowania swojego wizerunku na arenie międzynarodowej?