W czwartek, na specjalnym szczycie, zbiorą się szefowie Sztabów Generalnych państw zachodnich, aby omówić kluczowe szczegóły operacyjne związane z planowanymi siłami pokojowymi, które mogą zostać wysłane na Ukrainę w przypadku osiągnięcia porozumienia z Rosją. Ten historyczny krok może zmienić oblicze konfliktu, czy to ryzykowny ruch?

Rzecznik przywódcy Partii Pracy, Keira Starmera, podkreślił, że zaangażowanie poszczególnych krajów w tę koalicję może być bardzo zróżnicowane. Niektóre państwa mogą oferować pomoc militarną, inne skupić się na wsparciu logistycznym lub humanitarnym.

Polska, jako jeden z uczestników rozmów, skupiła się na wsparciu logistycznym, nie planując na razie wysyłać swoich żołnierzy do Ukrainy. Mimo to, zapewnia, że będzie aktywnie wspierać wszelkie działania mające na celu stabilizację sytuacji w regionie.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że w gronie państw gotowych do wysłania wojsk znajdują się nie tylko Wielka Brytania i Francja, ale także inne europejskie potęgi. Niepewne pozostaje, czy w spotkaniu weźmie udział przedstawiciel USA, mimo że Londyn regularnie utrzymuje kontakt z Waszyngtonem, co może znacząco wpłynąć na dalsze decyzje.

Sytuacja rozwija się dynamicznie. Od soboty, kiedy odbyła się wideokonferencja z udziałem przywódców 26 państw oraz przedstawicieli NATO i Unii Europejskiej, liczba krajów deklarujących gotowość do przystąpienia do koalicji wzrosła. Warto zauważyć, że konflikt na Ukrainie ma również wpływ na polską politykę wewnętrzną, w tym nadchodzące wybory oraz dyskusje o przyszłej roli Polski w regionalnym bezpieczeństwie.

Rzecznik Starmera dodał, że lista państw, które zadeklarowały chęć udziału w misji pokojowej, nie jest jeszcze zamknięta, co oznacza, że mniejsze kraje mogą również zaangażować się w ten projekt. Czy to oznacza nową erę współpracy militarnej w Europie? Czas pokaże, jak rozwiną się wydarzenia.