Pan Leszek przeżył koszmar wakacji w Tunezji. Został uwięziony!
2024-11-20
Autor: Marek
Prawdziwy dramat rozegrał się podczas popularnej imprezy zwanej 'piana party' w jednym z tunezyjskich kurortów. Pan Leszek opowiedział o brutalnych wydarzeniach, które zmieniły jego wakacje w gehenna, w rozmowie z Polsatem.
Mężczyzna spędzał czas przy basenie, gdzie jego żona bawiła się z kuzynką. W międzyczasie, na linii z basenu bawiły się muzułmanki w tradycyjnych chustach, gdy nagle zaczęto puszczać pianę. "Piana spadła mi na głowę, próbowałem się jej pozbyć i wtedy zgubiłem swoje okulary. Kiedy ich szukałem, może przypadkowo dotknąłem kogoś, ale nie miałem takich zamiarów" — relacjonuje.
Jeszcze tej samej nocy, pan Leszek został zatrzymany przez lokalną policję. Oskarżono go o rzekome nękanie nieletnich, na podstawie dowodów z monitoringu, które miały sugerować, że bawił się z dzieckiem. Mężczyzna zapewnia, że to była jego wnuczka, ale policja nie była zainteresowana jego wyjaśnieniami.
Kiedy pan Leszek znalazł się w areszcie, nie otrzymał wsparcia w postaci tłumacza ani adwokata. "Powiedziano mi, że miałem niewłaściwe zamiary, a ja nie mogłem się obronić" — mówi. Na pierwszym procesie zapadł wyrok 15 lat więzienia. Warunki, w jakich przebywał w tunezyjskim więzieniu, były dramatyczne. Tłok w celach był ogromny; w pomieszczeniu o długości 11 metrów i szerokości 5,80 zmuszono ich do spania na zmiany, na trzech piętrowych łóżkach, bez dostępu do odpowiedniej higieny.
Rodzina pana Leszka szybko zaczęła działać, aby pomóc mu wydostać się z więzienia. Niestety, często natykali się na oszustów podających się za prawników czy tłumaczy. Konsulat RP w Tunisie także próbował pomóc, ale ich możliwości były bardzo ograniczone. Przełom nastąpił, gdy rodzina spotkała prawniczkę, która naprawdę zajęła się sprawą pana Leszka. Po przedstawieniu dowodów, w tym zdjęć z wnukami, sąd ogłosił go niewinnym.
Po dwóch miesiącach trudnych warunków pan Leszek mógł wrócić do Polski. Mimo uwolnienia, jego rodzina wciąż odczuwa gorycz z powodu braku wsparcia ze strony biura podróży, które zorganizowało wycieczkę. "Gdyby tylko biuro podróży współpracowało z nami na policji, może bylibyśmy w stanie wytłumaczyć sytuację" — mówi córka pana Leszka. "Zapłaciliśmy mnóstwo pieniędzy za wymarzone wakacje, a okazało się, że nie jesteśmy tam bezpieczni" — dodaje partner wnuczki.
Biuro podróży, które zorganizowało wycieczkę, do tej pory nie skomentowało całej sprawy. Ta historia to nie tylko opowieść o dramatycznych wydarzeniach za granicą, to także sygnał dla wszystkich turystów o konieczności zachowania czujności i zdobycia informacji na temat lokalnych przepisów.