Kraj

Prezes Cukrów Nyskich w szoku: "To przerosło nasze najśmielsze oczekiwania!"

2024-10-06

Cukry Nyskie pod wodą - poważne straty

Spółdzielnia Cukry Nyskie, znana z doskonałych ciastek, herbatników, wafli i markizów, znowu zmierza się z dramatycznymi skutkami powodzi. Podobnie jak w 1997 roku, zakład został zalany we wrześniu. "Jeszcze w ubiegłym tygodniu wszędzie była woda, która zalała nasze hale produkcyjne" – relacjonuje Andrzej Chomyszczak, prezes spółdzielni, w filmie skierowanym do klientów. Przy pokazaniu zniszczeń wzmiankuje o miejscach, gdzie woda sięgała ponad metr, co doprowadziło do zalania hal produkcyjnych.

Produkcja wraca do normy

Chociaż woda została wypompowana, przetwarzanie wody i odpowiednie jej osuszenie wciąż trwają. W zakładzie działa obecnie 45 urządzeń suszących, a szef firmy z radością informuje, że udało im się uruchomić wszystkie linie produkcyjne. "Mamy dwa piekarniki, w których pieczemy nasze regionalne herbatniki oraz przepyszne markizy, które wracają na rynek" – mówi z przekonaniem w rozmowie z Radiem Opole.

Wsparcie dla lokalnych producentów

Produkcja odbywa się teraz na dwie zmiany, a firma planuje pracować również w weekendy, aby przywrócić stany magazynowe do normy. "Oferujemy ogromną ilość zamówień, jakich jeszcze nigdy nie mieliśmy, a to wszystko dzięki akcji #KupujmyCUKRYNYSKIE" – dodaje Chomyszczak.

Sukces mimo trudności

Pomimo, iż firma zmierzyła się z stratami na poziomie 4 mln złotych, prezes zdecydował się na wypłacanie 100% pensji dla pracowników, co spotkało się z pozytywnym odzewem społeczeństwa. Klienci z całej Polski masowo wspierają lokalną produkcję, a łączna wartość zamówień w ostatnim tygodniu już przekroczyła 400 tys. złotych. "Niestety, muszę przeprosić za opóźnienia w wysyłkach, ponieważ przez dwa tygodnie nie mogliśmy produkować" – tłumaczy Chomyszczak.

Oblicza katastrofy w Nysie

Zakłady Cukrów Nyskich znajdują się w Nysie, jednym z najbardziej dotkniętych przez powódź miast. Burmistrz Kordian Kolbiarz przyznał w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że wstępne straty w infrastrukturze drogowej mogą wynieść nawet 100 mln zł. Dodatkowo należy uwzględnić straty w budynkach oraz w przedsiębiorstwach, co tylko potęguje trudności. Kolbiarz przewiduje, że na uporządkowanie miasta po powodzi potrzeba kilku miesięcy, a odbudowa infrastruktury zajmie kolejne lata. "Skala dramatów jest ogromna, musimy działać szybko, aby uratować lokalną gospodarkę" – podkreśla burmistrz.