W poniedziałek, 24 marca, stowarzyszenie SOS Wrocław ogłosiło, że nie udało się uzyskać wymaganej liczby podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania prezydenta Wrocławia, Jacka Sutryka. Zbiórka podpisów, która rozpoczęła się 23 stycznia, zakończyła się porażką.

Aby zorganizować referendum, trzeba było zebrać 46,646 podpisów. Jak poinformował podczas konferencji prasowej Paweł Wikliński, pełnomocnik komitetu, ostatecznie zebrano około 35 tysięcy podpisów, a z powodu końcowych akcji zbiórki, dokładna liczba pozostaje nieznana. Piotr Uhle, prezes SOS Wrocław, zauważył: "Nie odnieśliśmy zwycięstwa w zasadniczej kwestii, ale osiągnęliśmy wiele". W ratuszu po ogłoszeniu wyników odbyła się celebracja, a przedstawiciele stowarzyszenia stwierdzili: "Przegraliśmy pierwszą batalię, ale to była wojna bez granic. Naszego przeciwnika nic nie ograniczało".

Ekspert wskazał, że niepowodzenie w zbieraniu podpisów może wzmocnić pozycję prezydenta. "Fiasko w zbieraniu podpisów to forma jego zwycięstwa w nieodbytym referendum. Mimo że kampania podnosząca zarzuty wobec prezydenta mogła zaszkodzić jego pozycji, finał akcji może częściowo zniwelować te szkody" - podkreślił dr hab. Jacek Haman z Uniwersytetu Warszawskiego.

Z kolei analitycy zwracają uwagę, że problemy prezydenta Sutryka zaczęły się od zarzutów prokuratorskich, a referendum było tylko jedną z dróg, która mogła prowadzić do jego ewentualnego odwołania. Wrocławianie teraz zadają sobie pytanie, co dalej: czy prezydent wyciągnie wnioski z tej sytuacji i jak wpłynie ona na przyszłe działania w mieście? Czy mieszkańcy Wrocławia będą mieli możliwość wyrażenia swojego niezadowolenia za pomocą innych form demokracji? Czas pokaże, ale jedno jest pewne – sytuacja wokół prezydenta Sutryka pozostaje dynamiczna i z pewnością niebawem wkroczy w nowy rozdział.