Świat

Rodzina zginęła w katastrofie helikoptera. Szokujące szczegóły ostatniego wezwania pilota

2025-04-12

Autor: Ewa

Wstrząsająca tragedia miała miejsce w czwartek, 10 kwietnia, około godziny 15:15 czasu lokalnego, w pobliżu Nowego Jorku, tuż przy rzece Hudson. Zaledwie 17 minut po starcie helikoptera z Manhattan, służby ratunkowe otrzymały dramatyczne wezwanie. Niestety, wszystkie osoby na pokładzie straciły życie.

Michael Roth, właściciel firmy New York Helicopter, rzucił nieco światła na okoliczności wypadku. Jak zrelacjonował 'Daily Mail', pilot, 36-letni Sean Johnson, zgłosił potrzebę tankowania, co miało zająć zaledwie 3 minuty. 20 minut później jednak nie dotarł na miejsce. Roth wyznał, że jego zespół jest w głębokim szoku: "Każdy z nas jest zdruzgotany. Moja żona nie przestaje płakać".

Jednak brak paliwa niekoniecznie musi być przyczyną katastrofy. Świadkowie relacjonują, że widzieli, jak helikopter "rozpadł się na pół", zanim runął na ziemię. Inny z nich mówi o dziwnym, przerażającym huku.

Na miejscu katastrofy od razu uznano cztery osoby za zmarłe, a dwie inne, po przewiezieniu do szpitala, także zmarły w wyniku odniesionych obrażeń, jak poinformowała komisarz policji NYPD Jessica Tisch.

To tragiczne wydarzenie dostarczyło policji dodatkowych informacji, a wiele mediów wskazuje na to, że w wypadku zginął także pilot — weteran wojskowy Sean Johnson.

Trwa dochodzenie, które ma wyjaśnić przyczyny tej katastrofy, a opinia publiczna z niepokojem oczekuje na nowe informacje.

W międzyczasie, nie możemy zapomnieć o rosnącej liczbie incydentów związanych z bezpieczeństwem powietrznym, co postawiło jeszcze raz pytania o regulacje i kontrole związane z lotnictwem.