Powracająca opłata mocowa ma na celu finansowanie kosztów tzw. rynku mocy. W ramach tego rynku elektrownie otrzymują wynagrodzenie nie tylko za produkcję energii, ale również za gotowość do jej wytwarzania. To oznacza, że będą dostawać pieniądze także w przypadku, gdy nie produkują energii elektrycznej.

Odbiorcy z grup G oraz C1 (o mocy zamówionej do 16 kW) muszą przygotować się na wzrost opłaty mocowej, która będzie naliczana w zależności od poziomu zużycia energii. Większość gospodarstw domowych, które konsumują rocznie od 1200 kWh do 2800 kWh, znajdzie się w kręgu podwyższonych kosztów.

Warto również wspomnieć, że odbiorcy nieryczałtowi, głównie w sektorze przemysłowym oraz dużych firmach, będą płacić opłatę w zależności od ilości pobranej energii w określonych godzinach, z naciskiem na godziny szczytu zapotrzebowania. Oznacza to, że najwyższe opłaty mogą pojawić się w czasie największego zapotrzebowania na energię.

Dlaczego zatem opłata mocowa wraca? Wynika to z ciągłego wzrostu kosztów związanych z utrzymywaniem rynku mocy oraz konieczności zapewnienia stabilności dostaw energii. W 2024 roku koszty rynku mocy wyniosły blisko 6,1 miliarda złotych, a prognozy na 2025 rok sugerują wzrost tych wydatków do 6,4 miliarda złotych.

To z pewnością wpłynie na portfele Polaków. Eksperci przewidują, że wzrost cen energii może być odczuwany w codziennych wydatkach gospodarstw domowych. Czy Polacy są na to gotowi? Mogą się pojawić pytania chociażby o sposoby na oszczędzanie energii. Każda oszczędność będzie na wagę złota w nadchodzących miesiącach.