Na Ukrainie wybuchła poważna afera związana z jakością dostarczanych do armii pocisków moździerzowych kal. 120 mm. Ukraińskie ministerstwo obrony w oficjalnym komunikacie odnosi się do oskarżeń publicysty Butusowa o tym, że trwa wewnętrzne dochodzenie mające na celu wyjaśnienie powodu przekazania armii wadliwej amunicji.

Ministerstwo obrony ujawnia, że podejrzane pociski miały zostać wycofane z użytku i skierowane do badań. W związku z tym, dostawy następnych partii granatów do jednostek zostały „tymczasowo wstrzymane”. Zamiast tego, armia otrzyma importowane pociski.

Butusow wskazuje, że wojsko z dwóch zakładów zakontraktowało dostawy aż 1,9 miliona granatów moździerzowych. W jego relacji pojawia się alarmująca informacja – problem wadliwej amunicji związany jest z nieprawidłowym działaniem ładunku prochowego. Niewłaściwe przechowywanie granatów, mogące prowadzić do ich uszkodzenia, to tylko jeden z czynników. Problemy z nieszczelnymi opakowaniami mogą skutkować wysychaniem ładunku, co z kolei prowadzi do nieprawidłowej inicjacji eksplozji, co jest niebezpieczne dla żołnierzy.

Wiele granatów w ogóle nie wybucha po osiągnięciu celu, a to wszystko przez zastosowanie wadliwych detonatorów B-429, które są przeznaczone do amunicji czołgowej. W przypadku moździerzy, niska prędkość pocisku sprawia, że detonatory często zawodzą, co stanowi zagrożenie dla operacji wojskowych.

Jak zauważył Butusow, te problemy z wadliwą amunicją doprowadziły do niedoboru w siedmiu brygadach sił zbrojnych Ukrainy oraz znacznego zmniejszenia ich zdolności do wsparcia ogniowego. Międzyresortowa komisja, w której skład wchodzą przedstawiciele ministerstwa obrony oraz ministerstwa przemysłu strategicznego, zamierza również przebadać jakość pozostałych kalibrów amunicji, co wzbudza dodatkowe niepokoje o obecny stan zaopatrzenia ukraińskiej armii.

Jak ocenić sytuację? Czy Ukraina poradzi sobie z tym kryzysem, czy też stanie się on przeszkodą w walce o suwerenność? Sprawdź naszą analizę, by poznać szczegóły.