Kraj

Zapadł wyrok w sprawie liderek Strajku Kobiet. "Czuję się tutaj śmiesznie"

2024-10-03

Podczas rozprawy sądowej sędzia zaznaczył, że mimo iż oskarżone były liderkami protestów w Warszawie oraz na całym terenie Polski, to jednak nie znaleziono wystarczających dowodów na to, aby ich działania mogły stanowić realne zagrożenie dla życia lub zdrowia obywateli. W szczególności nie stwierdzono, aby uczestnicy zgromadzeń byli nosicielami koronawirusa. Proces w tej sprawie toczył się od 2021 roku.

Sędzia wskazał, że protestujący w dużej mierze przestrzegali środków bezpieczeństwa, takich jak noszenie maseczek i utrzymywanie dystansu społecznego. Zostało podkreślone, że większe ryzyko epidemiologiczne stwarzały interwencje służb porządkowych, a nie sami manifestujący.

Warto dodać, że Marta Lempart, jedna z kluczowych postaci Strajku Kobiet, która stawała przed sądem w związku z zarzutami znieważenia policji, została uniewinniona od wszystkich zarzutów. Sprawa dotyczyła jej wypowiedzi, które wygłosiła w Radiu Zet w 2020 roku. Stwierdziła wtedy, że w kontekście protestów „trzeba robić to, co się czuje.”

Klementyna Suchanow, inna liderka Strajku, w swoim oświadczeniu po wyroku wyraziła zdumienie i zwróciła uwagę na fakt, że ci, którzy oskarżyli je, są obecnie zajęci obroną przed poważniejszymi zarzutami. To społeczny klimat, w jakim działają organizacje pro-prawa, dodaje jeszcze bardziej ironicznego wymiaru całej sprawie.

Agnieszka Czerederecka, która również uczestniczyła w procesie, podkreśliła, że minęło już osiem lat od pierwszego strajku, który miał miejsce 3 października 2016 roku i nawoływała do odpowiedzialności tych, którzy rzeczywiście przyczynili się do trwającego konfliktu społecznego. W jej opinii koszty tego procesu będą ponosić wszyscy podatnicy.

Prokuratura, reprezentowana przez prokurator Radosławę Jancewicz, argumentowała, że liderki Strajku Kobiet organizując manifestacje, były świadome możliwości zagrożeń zdrowotnych. Ostatecznie, jednak sąd nie uznał tych zarzutów za dostateczne do skazania oskarżonych.

Ten wyrok rodzi wiele kontrowersji i pytań o granice wolności słowa i prawa do protestu w Polsce, zwłaszcza w kontekście obostrzeń zdrowotnych w czasie pandemii.