Donald Trump po raz drugi w ciągu zaledwie czterech dni otwarcie odniósł się do możliwości przegranej w nadchodzących wyborach. Jak wynika z informacji BBC, ta szokująca deklaracja wstrząsnęła nie tylko jego zwolennikami, ale także całą amerykańską sceną polityczną.

Podczas spotkania z Amerykańsko-Izraelską Radą Biznesu, Trump powiedział, że jeśli zostanie pokonany, to Żydzi mogą być współodpowiedzialni za jego przegraną. Wskazał, że 40 proc. poparcia w społeczności żydowskiej to niewiele, a pozostałe 60 proc. wyborców głosuje na jego rywali – co wywołuje ogromne kontrowersje w mediach.

Ale co tak naprawdę oznacza ta ryzykowna strategia? Wiele osób zaczyna się zastanawiać, czy jest to nowa taktyka Trumpa, aby zyskać więcej wsparcia wśród swoich zwolenników przed nadchodzącymi wyborami. Z drugiej strony, nie brakuje krytyków, którzy uważają takie stwierdzenia za nieodpowiedzialne i mogące podzielić społeczeństwo.

Obserwatorzy twierdzą, że Trump może próbować zrekompensować malejące poparcie w innych grupach społecznych, dlatego może stosować tak kontrowersyjne tezy. Choć takie podejście może wzbudzać emocje, to nieuchronnie skłania do pytania: czy naprawdę ma to jakiś realny wpływ na wynik wyborów?

Zanim wybory się odbędą, na pewno usłyszymy jeszcze wiele podobnych oświadczeń. Jakie są ich prawdziwe intencje? Czy Trump zdoła przekonać swoich wyborców? Jedno jest pewne: polityka w USA staje się coraz bardziej zdumiewająca!