W ostatnim wywiadzie Donald Trump zwrócił uwagę na przyszłość Grenlandii w kontekście jej potencjalnej kontroli przez Stany Zjednoczone, stwierdzając, że jest to "kwestia nieunikniona". Zareagował także na wypowiedzi wiceprezydenta J.D. Vance’a, który zasugerował, że użycie siły wojskowej może być zbędne. Trump odpowiedział: "Nigdy nie wykluczam użycia siły wojskowej. Jednakże wierzę, że jest wiele możliwości, by osiągnąć nasze cele w sposób pokojowy". Jego słowa wzbudziły szeroką falę kontrowersji w kraju oraz na arenie międzynarodowej.

Wiceprezydent Vance, który ostatnio odwiedził bazę wojskową w Pituffik na Grenlandii, krytykował duńskie władze za "zaniedbania w zakresie inwestycji obronnych" na wyspie. Vance zasugerował także, że Grenlandia mogłaby być pod bezpośrednią ochroną USA, co jego zdaniem mogłoby przyczynić się do zwiększenia stabilności w regionie Arktyki.

W międzyczasie planowano wizytę delegacji w Nuuk, stolicy Grenlandii, oraz uczestnictwo w tradycyjnych wyścigach psich zaprzęgów w Sisimiut. Niestety, te plany zostały odwołane w odpowiedzi na protesty ze strony grenlandzkiego rządu oraz lokalnych mieszkańców, którzy obawiają się amerykańskiej dominacji.

Warto przypomnieć, że temat Grenlandii był w centrum uwagi już podczas kadencji Trumpa w latach 2017-2021, kiedy to wyraził swoje zainteresowanie "zakupem" wyspy. Argumentował wówczas, że strategiczne znaczenie Grenlandii jest kluczowe dla międzynarodowego bezpieczeństwa oraz interesów USA. Propozycja ta spotkała się z ostrą krytyką w Kopenhadze i Nuuk, gdzie obywatele wyrazili swoje zaniepokojenie możliwym zerwaniem tradycyjnych więzi z Danią.

Tymczasem Grenlandia staje się coraz bardziej ważna na arenie międzynarodowej, zwłaszcza z powodu zmieniającego się klimatu, który otwiera nowe szlaki żeglugowe oraz dostęp do surowców naturalnych. Niezależnie od kontrowersji, przyszłość wyspy i jej rola w geopolitycznych rozgrywkach stają się coraz bardziej interesujące.