Sport

Dwie perełki dla kadry Nikoli Grbicia. To do nich ma należeć przyszłość reprezentacji

2024-10-05

Damian Gołąb, Interia: Czy po powodzi wróciliście już do pełni normalności w codziennym funkcjonowaniu drużyny?

Daniel Pliński, trener PSG Stali Nysa: Myślę, że tak. Halę mamy dla siebie. Powoli opuszczają ją wszystkie dary i pomoce, które były tu przechowywane, cały obiekt będzie dla nas. Trenujemy normalnie, nic nam nie przeszkadza. Cieszymy się, że to wszystko powoli się kończy. Mimo że jeszcze tydzień temu w hali było sporo rzeczy, mogliśmy spokojnie trenować. Przy tej tragedii, co wydarzyło się kilkanaście dni temu, to dla nas żaden problem. Poradziliśmy sobie.

Czy życie w mieście również wraca do normy?

- Tak, wraca, ale widać, że miasto jest sprzątane. Przy domach, przy blokach jest dużo rzeczy do wywiezienia. Robią to ciężarówki, śmieciarki, to rzuca się w oczy.

W rozmowach z mieszkańcami miasta słychać narzekania, a może mobilizację, by wszystko jak najszybciej uporządkować?

- Nie widzę, żeby ludzie narzekali. Każdy robi swoje, chce jak najszybciej wrócić do normalnego życia. Oczywiście niektórzy zostali mocno poturbowani, tym ludziom wrócić jest trudniej. Ale ludzie są bardzo dla siebie życzliwi. Jak powiedziałem, wielkiego narzekania nie słychać.

Dwie "perełki" w PSG Stali Nysa. "Mają wszystko, by bić się z największymi"

Przechodząc do spraw siatkarskich - drużyna przed tym sezonem nie zmieniła się zbyt mocno, ale macie dwóch nowych graczy na kluczowych pozycjach: atakującego i rozgrywającego. Na rozegraniu będzie grał 22-letni Kellian Paes. To pewne ryzyko, ale pewnie wierzy pan w tego chłopaka?

- Mamy w klubie taką filozofię, że szukamy przede wszystkim graczy "głodnych". I nie ma znaczenia, ile ktoś ma lat. Najważniejsze, że chce się rozwijać, nie jest "zgrany". Mamy najmłodszy zespół w lidze. To atut, ale czasami może być też niebezpieczeństwo. Bardzo wierzymy jednak w naszą pracę i zespół. Chcemy grać w każdym meczu jak najlepiej, przede wszystkim bezpiecznie utrzymać się w PlusLidze. Zdajemy sobie sprawę, że będzie bardzo nerwowo, bo w tym sezonie spadają trzy zespoły. Mamy swoje marzenia, ale chcemy przede wszystkim spokojnie się utrzymać.

A jak pan ocenia samego Kelliana Paesa?

- To młody facet, który jest pasjonatem siatkówki. To się rzuca w oczy. Dostał dar od Boga - błyskotliwość na boisku, motorykę. Ale czy młody, czy starszy, każdy oczywiście musi codziennie pracować. Największym talentem, jaki można dostać od Boga, jest chęć do pracy. I on to ma, chce się rozwijać. To chyba w tym wszystkim najważniejsze. Pamiętajmy, że mamy jeszcze doświadczonego Patryka Szczurka, na niego też możemy liczyć. W ostatnich latach nie raz i nie dwa pokazał, że potrafi grać dobrze, wygrywać mecze w PlusLidze. Moim zdaniem ta pozycja jest u nas fajnie dobrana.

Michał Gierżot i Dawid Dulski to dwie wielkie nadzieje polskiej siatkówki. Eksperci przed sezonem mówili, że to już czas, by zdjąć znad nich parasole ochronne. Pan się zgadza?

- Już rok temu potwierdzili, że są ligowcami pełną gębą. Oczywiście trzeba to powtarzać co roku. To cały czas młodzi gracze, mają 22, 23 lata. Michał Gierżot wśród przyjmujących ma gigantyczną rywalizację. Myślę, że trochę łatwiej może być Dawidowi Dulskiemu. To, czy ten parasol ochronny nad nimi jest, czy już został ściągnięty, nie wiem. Oni powinni codziennie pracować i czekać, kiedy zrobią kolejne postępy. Może to nastąpi za dwa, trzy miesiące, a może trzeba będzie poczekać trzy lata. Tego nigdy nie wiem. Cieszę się, że obaj grają dla PSG Stali Nysa. Zrobimy wszystko, aby mogli się rozwijać. Bardzo dużo jest w ich rękach. Od nich zależy, gdzie będą za dwa, trzy lata. Mają wszystko, by bić się z największymi. Ale każdego dnia muszą pracować nad fizyką, techniką, mentalem. To teraz bardzo ważne.

Michał Gierżot prowadzi pan już trzeci sezon, Dawida Dulskiego od kilku miesięcy. Jak wrażenia z pracy z nim? Mówi się, że w dalszej perspektywie to on może zostać następcą Bartosza Kurka w kadrze.

- Kiedy Dawid Dulski grał w Częstochowie, miałem z nim kontakt. To nie tak, że straciłem go z radarów. Dawid to facet, z którym miałem przyjemność pracować w kadrach młodzieżowych w 2021, 2022 roku. Znamy go dobrze. W tamtym roku potwierdził, że wskoczył na dobrą drogę i nią idzie. Teraz musi to kontynuować. Gra w Stali Nysa to duże wyróżnienie, bo to klub z dużą historią, miasto żyjące siatkówką. Siatkarze są rozpoznawalni w mieście. To piękne: nie trafili do miasta, w którym nikt się siatkówką za bardzo nie interesuje, a wręcz przeciwnie.

Czyli to także dla nich szkoła radzenia sobie z popularnością?

- Mieszkańcy Nysy są tak wyrozumiali, mają tyle taktu, że nie przeszkadzają w życiu prywatnym. Ale na ulicy, w sklepach, ludzie ich rozpoznają. Nie może być inaczej. To miasto, które żyje siatkówką. Czekamy też na mecz u siebie, jeszcze w tym sezonie nie graliśmy w Nysie. Ma to nastąpić 13 października, z Cuprum Stilonem Gorzów Wielkopolski.

Ktoś z kadry Nikola Grbicia dopytywał pana w poprzednich latach o Michała Gierżota? On był już powoływany do kadry, ale nie zadebiutował z powodu urazów.

- Miał pecha do kontuzji. Już w 2021 roku mówiłem, że Michał Gierżot czy Dawid Dulski powinni znaleźć się w szerokiej reprezentacji Polski już w 2022 roku. Pojechać, zobaczyć, czym to się je, poużywać z reprezentantami, którzy od wielu lat ciągną wózek polskiej kadry. Zostali powołani troszkę później, w 2023 roku. Teraz jest rok poolimpijski i wszystko jest w ich rękach. Oczywiście trener Grbić ma swoje pomysły i koncepcję. Ta koncepcja broni się od wielu miesięcy, od kiedy objął kadrę. Ale myślę, że Michał i Dawid mają duże szanse, by pojechać do reprezentacji i bić się o to, aby w tej reprezentacji zaistnieć, a nie tylko być. Ale nikt z kadry Grbicia się ze mną nie kontaktuje.

Wielkie zaskoczenie w polskiej siatkówce. Zastąpił Bartosza Kurka, sypią się pochwały.

Daniel Pliński o sytuacji w PlusLidze: "Wszystkie drużyny obserwują".

W niedzielę gracie z Indykpolem AZS Olsztyn, który zaczął nadspodziewanie słabo, w trzech meczach nie zdobył jeszcze punktu. Ale to chyba nie jest drużyna na dolne rejony tabeli?

- To drużyna zbudowana na play-off, absolutnie. Czy lepsza niż rok temu? Zawsze można dyskutować. Przegrała z drużynami na podobnym poziomie: PGE GiEK Skrą Bełchatów, ślepskiem Malow Suwałki, ZAKS-ą Kędzierzyn-Koźle. W dwóch pierwszych kolejkach nie grał jednak Moritz Karlitzek, moim zdaniem ich najważniejszy gracz. On ma ciągnąć grę na zagrywce i w ataku. Kiedy pojawił się w meczu z ZAKS-ą, widać było, że brakuje mu rytmu meczowego. Spodziewam się, że z nami jego dyspozycja będzie na dobrym poziomie. Nastawiamy się na bardzo długi i ciężki mecz.

- Wszystkie drużyny z miejsc 8-16 obserwują tabelę: kto z kim wygrał, kto stracił punkty, kto powinien wygrać, a przegrał. To jest analizowane we wszystkich zainteresowanych miastach. My na razie rozegraliśmy dwie kolejki, a niektórzy mają już za sobą pięć meczów. Czekamy na to, by wskoczyć w rytm meczowy. Po meczu z PGE Projektem Warszawa mieliśmy długą przerwę, rytmu nam trochę brakuje. Ale nie narzekamy, wierzymy w nasz zespół i chcemy bić się ze wszystkimi.