W ostatnim ogłoszeniu Białego Domu, prezydent Joe Biden pochwalił się przyznaniem łaski niemal 1,5 tys. osobom skazanym na co najmniej rok aresztu domowego. Ta decyzja jest odpowiedzią na regulacje wprowadzone podczas pandemii COVID-19. Osoby te, jak podano, "wykazały się udaną resocjalizacją i silnym zaangażowaniem w uczynienie swoich społeczności bezpieczniejszymi".

Wśród osób, które otrzymały łaskę, znajduje się także 39 skazonych za przestępstwa bez użycia przemocy, w tym przestępstwa związane z narkotykami. Biden zaznaczył, że wielu z tych ludzi to rodzice, weterani, lekarze, nauczyciele oraz aktywni członkowie swoich społeczności, którzy chcą inspirować innych swoim przykładem.

To bezprecedensowe wydarzenie to największy akt łaski w historii USA. Wcześniejszy rekord należał do Baracka Obamy, który w 2016 roku ułaskawił 330 osób w ciągu jednego dnia, głównie w sprawach dotyczących przestępstw narkotykowych.

Decyzja Bidena nastąpiła tuż po tym, gdy ułaskawił swojego syna, Huntera, za przestępstwa, które mógł popełnić w ciągu ostatniej dekady. Hunter Biden został uchroniony przed konsekwencjami prawnymi w związku z nielegalnym nabyciem broni oraz przestępstwami podatkowymi, za które został uznany winny przez ławy przysięgłych w Delaware i Kalifornii. Ta kontrowersyjna decyzja budziła wiele emocji i dyskusji w amerykańskim społeczeństwie.

Biały Dom zapowiada już kolejne łaski, które mogą być ogłoszone w najbliższym czasie. Rzeczniczka prezydenta Karine Jean-Pierre nie zaprzecza, że Biden rozważa również "prewencyjne" ułaskawienia dla tych, którzy mogą stać się celami nowej administracji. Wśród rozważanych osób znajduje się były przewodniczący połączonych sztabów, generał Mark Milley, a także inni byli urzędnicy związani z kontrowersjami z czasów prezydentury Donalda Trumpa. Ta decyzja mogłaby mieć ogromne konsekwencje polityczne oraz społeczne, tworząc nowy rozdział w historii amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości.