Kraj

Krwawa tragedia w Lubowidzy: Policja zignorowała groźby przed strzelaniną

2024-10-08

Autor: Marek

Prokuratura Okręgowa w Łodzi wszczęła śledztwo w sprawie działań policji po dramatycznym zdarzeniu, które miało miejsce 28 września wieczorem w miejscowości Lubowidza. 39-letni mężczyzna, Adam, zginął po tym, jak jego były partner kobiety, 39-letni Dawid M., zastrzelił go na drodze, a sytuacja miała niebezpieczne precedensy, które mogły zostać zażegnane.

Na chwilę przed tragedią, Dawid M. miał grozić Adama bronią. Anna, obecna w samochodzie ze swoimi dziećmi, relacjonowała, że półtora tygodnia przed incydentem, mężczyzna wyciągnął pistolet, grożąc Adamowi. - "Sk... zaj... cię!" - krzyczał. Adam, zamiast uciekać, wyzwał go na konfrontację, co zakończyło się tym, że Dawid schował pistolet. Kiedy zgłosili to na policję, sprawa nie została potraktowana poważnie – zaznacza Anna.

Kobieta była przekonana, że policja mogła podjąć działania, aby zapobiec tragedii. - "On nie ukrywał się, żył tutaj bez żadnych obaw. Gdyby policja chciała, mogliby go zatrzymać" - przekonuje.

Podkomisarz Robert Borowski, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Zgierzu, przyznał, że mężczyzna był poszukiwany. Wciąż nie wiadomo jednak, dlaczego nie podjęto dalszych działań przed tragedią. Policja częściowo usprawiedliwiała się, tłumacząc, że zdarzenie miało miejsce na terenie innego powiatu.

Z relacji świadków wynika, że Dawid M. celowo wjeżdżał w tył toyoty Anny, co doprowadziło do dachowania pojazdu. Po tym incydencie wystąpiło poważne zagrożenie dla życia wszystkich pasażerów – Adam został zastrzelony, a Anna i jej dzieci zdołały uciec do pobliskiego gospodarstwa.

Po tragedii Dawid M. odebrał sobie życie. Jego związek z Anną nie przetrwał, mimo że doczekali się wspólnego syna, Jasia. Kobieta ma również 12-letnią córkę z innym partnerem, a Dawid nie był jej ojcem.

Prokuratura zbada teraz, czy doszło do niedopełnienia obowiązków przez policję. Krzysztof Kopania, prokurator, zaznaczył, że analizowane będą zarówno działania podejmowane na miejscu zdarzenia, jak i te, które miały miejsce po zgłoszeniu groźby z użyciem broni. Sprawa budzi wiele kontrowersji i pytań o efektywność i reakcję służb w sytuacjach kryzysowych.