Sport

Pomógł w skazaniu przestępcy. Teraz żyje w strachu

2024-12-15

Autor: Anna

Dawid Lisiecki, przedsiębiorca i świadek przestępstwa, stanął przed ogromnym wyzwaniem. W 2020 roku był świadkiem, jak jego przyjaciel został groźnie zaatakowany przez grupę przestępczą. Po złożeniu zeznań w sądzie, Lisiecki został okrzyknięty 'konfidentem' przez część internautów, co zmieniło jego życie w koszmar.

Mężczyzna był później brutalnie pobity przez przestępców, co doprowadziło do ciężkich obrażeń: miał pękniętą czaszkę, wybite zęby i złamany nos. Mimo istnienia nagrania z monitoringu, które zarejestrowało atak oraz możliwości wskazania jednego ze sprawców, sprawa została umorzona. To pokazuje, jak system prawny może zawodzić w obliczu prawdziwego zagrożenia, co potwierdzają również doniesienia Polsat News.

Zastraszanie Lisieckiego przez przestępców stało się codziennością. Jego biznesy są regularnie dewastowane: wybijane szyby, pomalowane szyldy oraz brutalne ataki na pracowników pubu, w tym incydent z gazem pieprzowym, który miał miejsce w obecności klientów.

Dawid stwierdził w programie 'Państwo w Państwie': 'Nie patrzyli na to, czy w środku są starsze osoby, kobiety czy dzieci. Ktoś po prostu wszedł, zagazował wszystkich i wyszedł, jak gdyby nigdy nic. To nie jest normalne, co się tutaj dzieje.'

Mimo zgłoszeń na policję, wiele z nich jest umarzanych albo mundurowi odmawiają przyjęcia zgłoszenia. Lisiecki czuje się bezsilny i zdesperowany. 'Nie mogę normalnie wyjść z psem na spacer wieczorem. Czuję, że codziennie żyję w strachu o swoje życie i życie bliskich' – dodaje.

Nie tylko on cierpi z powodu tej sytuacji. Jego rodzina również obawia się o swoje bezpieczeństwo, a to musi budzić pytanie o skuteczność ochrony obywateli przed przestępczością zorganizowaną. Wielu ludzi zadaje sobie pytanie: co można zrobić, aby przerwać ten cykl przemocy i zastraszania? Władze lokalne i policja powinny zintensyfikować swoje działania, aby zapewnić bezpieczeństwo obywatelom, którzy nie powinni żyć w strachu w swoim własnym mieście.