Jeremy Sochan, jedyny Polak w NBA, po ponad miesiącu przerwy spowodowanej kontuzją kciuka, wraca na parkiety NBA. Jego powrót jest niezwykle emocjonujący, a ostatni mecz przeciwko Chicago Bulls na stałe upewnił fanów, że Sochan jest gotowy na niełatwe wyzwania.

Mając zaledwie 21 lat, Sochan został rzucony na „głęboką wodę”, a jego gra pod koszem była kluczowa, gdy jego drużyna San Antonio Spurs musiała poradzić sobie bez kontuzjowanego Victora Wembanyamy. Na parkiecie spędził aż 36 minut, co było najdłuższym czasem w zespole. W tym czasie zdobył 16 punktów i zgarnął 14 zbiórek, co przypieczętowało jego występ jako dwucyfrowego strzelca i zbieracza.

Jak sam przyznał: - Niestety, nie mieliśmy dziś centra, ale jestem gotowy na wszystko. Kontroluję to, co mogę kontrolować, i jestem gotowy na podobne wyzwania. Sochan podkreślił, że mimo trudności, czuje się komfortowo grając w swojej nowej roli i stara się wykorzystywać każdą szansę.

Dziennikarze są zgodni – Sochan zmienia swoje podejście do gry, a jego wyniki są efektem zespołowej współpracy. - Nie skupiam się na tym, aby oddawać dużo rzutów. To jest efekt naszej gry jako zespołu. Staram się angażować pod oboma koszami i szukać przewag - powiedział Sochan, podkreślając znaczenie zespołowości.

Niestety, San Antonio Spurs przegrali mecz z Chicago Bulls 124:139, pozostając w trudnej sytuacji, ale sam Sochan zdobył uznanie za swój występ. W miarę jak sezon NBA się rozkręca, fani czekają z niecierpliwością na kolejne mecze, by obserwować, jak młody Polak rozwija swoje umiejętności. Czy Jeremy Sochan stanie się kluczowym ogniwem w swoim zespole? Czas pokaże!