Finanse

Enyaq po liftingu: Odkryj nową twarz Škody i co jeszcze się zmieniło!

2025-03-31

Autor: Anna

Można by pomyśleć, że Škoda Enyaq przeszła rewolucję, jednak to tylko mocny facelifting. Nowy model pozbył się charakterystycznego "kurka" na masce, a sama aerodynamika znów została ulepszona.

Škoda postawiła na ewolucję zamiast rewolucji, co ma swoje uzasadnienie. Enyaq zyskał już 250 tysięcy właścicieli i jest aktualnie trzecią najpopularniejszą elektryczną marką w Europie. Z tego powodu zmiany ograniczono głównie do kosmetycznych poprawek.

Do nowego modelu dodano listwę LED (inspirację można zauważyć także w Hyundaiu Kona czy elektrycznym Ssangyongu/KGM Torresie) i obniżono umiejscowienie świateł (jak w Porsche Macan czy Citroënie C4 Picasso). Charakterystyczne logo z indyjska strzałą również zniknęło, co rozpoczęło nową erę w designie Škody, poprzedzoną mniejszym modelem Elroq. Dzięki sprytnym rozwiązaniom aerodynamicznym opór powietrza osiągnął imponującą wartość Cx=0,22 w wersji coupe.

Warto zwrócić uwagę, że maksymalny zasięg wynosi katalogowe 589 km, choć w rzeczywistości może okazać się znacznie niższy. Po naładowaniu topowej wersji 85x (z napędem na cztery koła) do pełna, zasięg wynosił niewiele ponad 400 km.

Najbardziej zaawansowana wersja to 85x z dwoma silnikami (asynchroniczny z przodu) oraz akumulatorem o pojemności 82 kWh (użyteczne 77 kWh). Osiągnięcie 100 km/h zajmuje 6,7 sekundy, a maksymalna moc ładowania wynosi 175 kW – to całkiem nieźle, ale są modele konkurencyjnych marek, które oferują ładowanie powyżej 200 kW. Wersja 85 (bez "x") ma jeden silnik, taki sam akumulator, ale maksymalna moc ładowania to już tylko 135 kW. Bazowa wersja dysponuje baterią 63 kWh (użyteczne 59 kWh) i z mocą ładowania 165 kW. Warto podkreślić, że nie jeden użytkownik może odnieść wrażenie, że czeska marka stara się ładować auta szybciej, ale jednocześnie planuje dłuższe przerwy w trasie.

Nie znamy jeszcze dokładnych parametrów ładowania w nowym modelu, a podczas testu udało mi się podłączyć auto na 15 minut przy poziomie naładowania akumulatora 66% i osiągnęło zaledwie 60 kW. Producent obiecuje ładowanie do 80% w ciągu mniej niż pół godziny, niezależnie od wersji. Co więcej, ma pojawić się opcja zasilania urządzeń zewnętrznych z akumulatora samochodu.

Wnętrze Enyaqa również przeszło pewne zmiany. Każdy model jest teraz wyposażony w podgrzewane fotele oraz trzystrefową klimatyzację jako standard. Multimedialny ekran o przekątnej 13 cali również zagościł w standardzie. Co ciekawe, w najnowszym Volkswagnie zrozumiano potrzebę podświetlenia panelu dotykowego głośności, a w Škodzie tego zabrakło. Ekspresowe przeskakiwanie między widokiem klimatyzacji a mapą wciąż może sprawiać problemy, a dobrze, że ikony związane z ostrzeżeniem o przekroczeniu prędkości zostały umieszczone na górze ekranu.

Jeśli chodzi o ceny, odnowiona Škoda Enyaq rozpoczyna się od 189 900 zł za wersję bazową 60. Wersja z największym zasięgiem, 80, kosztuje 209 900 zł, a dla modelu 80x trzeba zapłacić już 222 100 zł. Wersja 80 Sportline z napędem na tył jest tylko o 2 tys. droższa, co daje 224 450 zł.

Nie przegap także mojego testu bliźniaczej wersji Volkswagena ID.5, który dostarcza jeszcze więcej emocji!