Giełdowe zawirowania: Kryzys w Warszawie, SZALEŃSTWO na Wall Street i WOJNA ostrzeżeń Buffetta!
2024-12-02
Autor: Andrzej
Rok 2021 przyniósł radość inwestorom, gdy wskaźnik Buffetta osiągnął rekordowe 200%, jednak zaledwie chwilę później rozpoczęła się trwająca bessa, która przynosi straty. Czy jesteśmy świadkami kolejnej fali spadków na GPW?
Analitycy z Barclays i Wells Fargo prognozują, że do końca 2025 roku S&P500 wzrośnie z 6000 do 6600 punktów. Nieco bardziej optymistyczny jest Deutsche Bank, który przewiduje osiągnięcie nawet 7000 punktów. Warto zauważyć, że stopa dywidendy WIG20 w Polsce wynosi imponujące 4,54%, co czyni naszą giełdę jednym z najbardziej lukratywnych miejsc do inwestycji na świecie. Co więcej, na warszawskiej giełdzie, w ciągu ostatnich tygodni, widzimy znaczącą przewagę prognoz wskazujących na ciągłą korektę niż hossę.
Na Wall Street panuje euforia, a listopad to miesiąc rekordów dla S&P500, który zamknął wtorkową sesję na historycznym poziomie 6031 punktów. Dow Jones także nie próżnuje, osiągając momentami 44860 punktów. Niepokój jednak budzi fakt, że Dow Jones dopiero niedawno zdołał przekroczyć próg 44000 punktów. Zwycięska passa na Wall Street zdaje się ignorować wszelkie trwające zagrożenia, takie jak zapowiedź prezydenta-elekta Donalda Trumpa o wprowadzeniu wysokich ceł na towary z Chin czy obawy związane z inflacją.
Przewiduje się, że rynek terminowy ocenia 60% szans na obniżenie stóp procentowych o 25 punktów na grudniowym posiedzeniu Fed. Z analiz wynika, że do 2025 roku możemy spodziewać się obniżek o 50-75 punktów bazowych. Warren Buffett ostrzega jednak przed nadmiernym optymizmem, zwracając uwagę na niepokojące proporcje między kapitalizacją rynkową a amerykańskim PKB, które wynoszą 200%. Te poziomy wskazują na potencjalne ryzyko nieuchronnej korekty.
O tym, że na światowych rynkach panuje niepewność, nie tylko świadczy analiza Deutsche Banku, ale również prognozy Barclays, który wskazuje na wzrost S&P500 do 6600 punktów do końca przyszłego roku. Z kolei Wells Fargo podziela te obawy, widząc możliwość dalszej hossy do 2025 roku.
Co gorsza, czasem piszący o wydarzeniach na GPW, przypomnienie o słabości polskiego indeksu WIG20 w porównaniu do takich gigantów jak DAX jest niepokojące. Nasz indeks nadal boryka się z problemem przekroczenia poziomu 2200 punktów, co stawia go niebezpiecznie blisko historycznych minimów z tego roku.
Podczas gdy na GPW dominują obawy, inflacja w Polsce osiąga 5%, co również może zostać przyczyną dalszych problemów. Wyborcy martwią się o nadchodzące zmiany polityczne w Niemczech oraz o przyszłość gospodarki w kontekście konflikty na Ukrainie.
Czy zatem polski rynek akcji jest już na dnie? Niektórzy inwestorzy dostrzegają w nim szansę na tanie wejście, zwłaszcza z uwagi na stopę dywidendy wynoszącą 4,54%, która w porównaniu do amerykańskiego S&P500 na poziomie 1,2% jawi się jako nadzieja. Albert Rokicki wskazuje na obecny sposób, w jaki inflacja oraz inne globalne problemy mogą wpływać na nasz rynek. Warto zwrócić uwagę, że pomimo obecnych trudności, dane makroekonomiczne wskazują na pewną stabilność amerykańskich konsumentów. Przecież każdy kryzys historycznie prowadził do szansy i rozwoju, a ten może być równocześnie brzemienny w skutki dla GPW. Czy powinniśmy wstrzymać oddech, czy raczej korzystać z okazji? Czas pokaże!