Nie stać ich już na zakupy. "Dobrze, że żołądek już nie ten, kiedyś to by się jadło"
2024-11-20
Autor: Magdalena
Kiedy Krystyna wprowadzała się do swojego mieszkania, miała zaledwie 26 lat. Dziś, jako 83-latka, dobrze wspomina te czasy – życie na osiedlu, blisko do sklepów, szkoły oraz wspaniałych sąsiadów. Przypomina sobie, jak po pracy mąż przynosił wszystko, co było potrzebne, teraz to tylko wspomnienia.
Mąż Krystyny zmarł pięć lat temu, co znacząco wpłynęło na jej życie. Aby zrobić zakupy, codziennie pokonuje 200-250 metrów do osiedlowego sklepu, o ile tylko pozwala jej na to stan zdrowia. Sklep, w którym robi zakupy, jest niewielki, więc nie ma zbyt dużego wyboru. Po dzwonku w pobliskiej szkole średniej młodzież tłumnie szturmuje sklep, co utrudnia zakupy emerytowanym mieszkańcom.
„Większość swojej emerytury wydaję na leki, a niedawno zlikwidowano aptekę na osiedlu. Teraz muszę prosić wnuka, żeby zawiózł mnie do najbliższej, oddalonej o kilometr,” mówi Krystyna zmartwiona. Sfrustrowana dodaje, że ceny w sklepie są astronomiczne.
Za masło płaci prawie 20 złotych za kilogram, a inne podstawowe produkty też zdrożały. „Kiedy oglądam reklamy w telewizji, trudno mi uwierzyć, że można kupić masło w cenie promocji. Mówią 'trzy w cenie dwóch', ale nie będę się pchać w tłum, jak kiedyś,” mówi seniorka.
Dla Krystyny zakupy stają się codzienną walką. Jej wnuk czasem robi większe zakupy za nią w supermarketach, ale Krystyna woli iść sama, przynajmniej po bułki czy jajka.
Podobne problemy ma Jadwiga, która od zawsze mieszka w Krakowie. Kiedyś regularnie odwiedzała supermarkety, ale z powodu braku samochodu, odkąd córka zabrała jej kluczyki, jej zakupy ograniczyły się do małego osiedlowego sklepu.
„Kiedy miałam 81 lat, moja córka uznała, że nie powinnam już prowadzić. Wzrok jeszcze mam dobry, ale refleks to już nie ten sam,” opowiada Jadwiga, która teraz mówi z ironią: „Dobrze, że żołądek już nie ten, kiedyś to by się konia zjadło, a teraz już czasem nie mam apetytu.”
Wiele osób w podobnej sytuacji dzieli się trudnościami, jakie niosą ze sobą rosnące ceny. Tadeusz, 91-latek, dodaje, że ceny w supermarketach są dla niego zbyt wysokie i zbyt daleko, by tam dotrzeć. Mówi, że najtańsze są produkty w niemieckich dyskontach, ale sama podróż tam to nie lada wyzwanie.
„Robiłem zakupy tam, gdzie było najbliżej. Nie stać mnie na luksusy. Moje emerytura to za mało na codzienne zakupy. Często rezygnuję z mięsa, bo to już nie jest dla mnie możliwe,” wyjawia Tadeusz.
Rosnąca drożyzna dotyka nie tylko staruszków. Pracownicy sklepów lokalnych także zauważają spadek liczby klientów. Wiele osób zmienia preferencje, dla oszczędności wybierają tańsze opcje, gdzie indziej.
Życie seniorów w Polsce staje się coraz trudniejsze. Z danych wynika, że ceny w osiedlowych sklepach są średnio o 7% wyższe niż w dyskontach. Oznacza to, że dla wielu emerytów, brakuje środków do życia oraz na podstawowe zakupy. Coraz więcej z nich rezygnuje z codziennych zakupów, a kryzys finansowy może doprowadzić do ich skrajnej biedy.
Co czeka seniorów w przyszłości? Jakie zmiany zaszły w ich codziennym życiu? Społeczeństwo musi skonfrontować się z rzeczywistością, której nie da się dłużej ignorować.