Redzikowo nie się boi, Putin tu nie rządzi: "Zrobiłby mu jesień średniowiecza"
2024-12-02
Autor: Tomasz
16 lat temu w Redzikowie pojawiła się wieść: Amerykanie zbudują bazę! Już wtedy do miasteczka zjeżdżali dziennikarze, a lokalni mieszkańcy zaczęli zastanawiać się, czy powinni się bać. - Pamiętam, że wtedy robiłam remont. Pytali, czy się boję? Odpowiadałam: a czego? - wspomina pani Albina. Podobnie jest teraz - znów się remontuję i znów mnie pytają o strach. Odpowiadam, że wszystko będzie dobrze - dodaje.
Budowa bazy przeciwrakietowej w Redzikowie została zaplanowana jako odpowiedź na rosnące zagrożenie ze strony Iranu. Wraz z bazą w Deveselu w Rumunii miała zapewnić bezpieczeństwo przed potencjalnym atakiem rakietowym.
Po ośmiu latach projekt przeszedł od fazy planowania do realizacji. 13 listopada 2024 roku bazę otworzyli m.in. prezydent Andrzej Duda i dowódca US Navy w Europie, admirał Stuart Munsch. Ceremonia była znacząca, symbolizując strategiczną pozycję tej instalacji dla USA.
Reakcja Rosji nie zaskoczyła - groźby, jakimi obdarzyła nas rzeczniczka MSZ Marija Zacharowa, nawiązywały do wcześniejszych zapowiedzi Putina i Miedwiediewa dotyczących ewentualnego zniszczenia bazy. Moskwa traktuje bazę w Redzikowie jako obiekt „priorytetowy” do zniszczenia, co wpisuje się w ich typową retorykę.
Otwarcie bazy zbiegło się w czasie z nową doktryną odstraszania nuklearnego Rosji, w której obniżono próg zagrożenia, przy którym Rosja mogłaby użyć broni jądrowej. W odpowiedzi na te groźby, rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA, John Kirby, potwierdził, że Biały Dom traktuje takie słowa poważnie, a NATO będzie stać za swoim artykułem 5.
Z drugiej strony, lokalni mieszkańcy, jak wójt gminy Redzikowo Barbara Dykier, podkreślają, że traktują amerykańską obecność jak dobrego sąsiada. - Nie ma paniki. Mamy świadomość, że to tylko propaganda - mówi.
Życie w cieniu bazy trwa. Redzikowo, z historią związaną z 28 Słupskim Pułkiem Lotnictwa Myśliwskiego, przeszło spore zmiany; mieszkańcy zauważają poprawę infrastruktury. - Mieszkamy w wojskowych rodzinach, więc inaczej to widzimy - zaznacza pani Albina.
Cała wieś, będąca miejscem, w którym wcześniej stacjonowali żołnierze, jest przekonana, że rosyjskie groźby to tylko retoryka. - Putin przecież nie zaatakuje, bo zbyt wiele by stracił. Można tylko gadać - dodaje jeden z mieszkańców.
Nie brakuje też opinii, że baza w Redzikowie była potrzebna znacznie wcześniej. Historie mieszkańców mówią o dobrym sąsiedztwie z amerykańskimi żołnierzami, ale nie wiedzą, co w praktyce zmieniło się w życiu codziennym po otwarciu bazy. - Amerykanie przynieśli poczucie bezpieczeństwa, ale powinniśmy być gotowi także na zagrożenia z bliskich terenów, jak Kaliningrad - zaznacza jeden z rozmówców, pokazując, że obawy mieszkańców nie są wyłącznie związane z Rosją, ale i z lokalnym bezpieczeństwem.
Wydaje się, że lokalna społeczność w Redzikowie odnajduje spokój i stabilność w zawirowaniach politycznych, a amerykańska obecność traktowana jest jak stabilny fundament dla przyszłości regionu.