Na Uniwersytecie Szczecińskim wybuchła afera, w którą zamieszany jest Dariusz Wieczorek, który oficjalnie zabrał głos w tej sprawie. W swoich wypowiedziach podkreślił, że dotyczące sytuacji pismo zostało podpisane przez przewodniczącą związku zawodowego, co nadaje sprawie poważny charakter. Zaznaczył, że zgodnie z obowiązującym prawem przewodniczący związków zawodowych korzystają z ustawowej ochrony przed zwolnieniem.

Wieczorek dodał, że wszystkie wiadomości przychodziły z służbowych skrzynek uniwersytetu, co wskazuje na poważne nadużycie systemu. "Nie możemy mówić o sygnaliście w tej sprawie, ponieważ ustawa na ten temat jeszcze nie weszła w życie" – stwierdził.

W związku z całą sytuacją, minister Wieczorek zapowiedział wszczęcie postępowania wyjaśniającego. Zwrócono się do władz uczelni z prośbą o wyjaśnienie niejasności. "Działamy w pełni zgodnie z prawem i w interesie zatrudnionych" – powiedział ustawodawca.

Kontrowersyjna sytuacja wzbudza wiele emocji wśród studentów i pracowników uczelni. Jak informują źródła, afera może mieć wpływ na przyszłość nie tylko rektoratu, ale także samego związku zawodowego. "Kłamstwem jest, że przekazaliśmy pismo przewodniczącej, to nieprawda" – dodał Wieczorek, starając się oczyścić swoje imię.

W obliczu narastających oskarżeń minister stwierdził: "Nie mam nic do stracenia" i otwarcie przyznał, że jest gotów stawić czoła wszelkim zarzutom. Jak potoczą się dalsze wydarzenia wokół tej sprawy? O tym przekonamy się już wkrótce, gdyż afera na Uniwersytecie Szczecińskim z pewnością nie powiedziała ostatniego słowa!