Sport

Tiktoker wkręcił Roberta Lewandowskiego w 'umowę' na bycie jego świadkiem. Prawnik rozwiewa wątpliwości!

2025-03-22

Autor: Marek

W świecie TikToka zapanowało ogromne poruszenie po tym, jak twórca znany jako Łatwogang opublikował nagranie, w którym zdradził, jak udało mu się przekonać Roberta Lewandowskiego do zgody na bycie świadkiem na jego ślubie. Cała historia rozkręciła się wokół prośby, jaką Łatwogang skierował do piłkarza - chciał autografu, ale na umowie, którą mu przedstawił, Lewandowski miał także podpisać zobowiązanie do udziału w ceremonii.

W krótkim wideo opublikowanym przez Łatwoganga możemy usłyszeć triumfalną wypowiedź: "Ja, Robert Lewandowski, podpisując się na tej kartce, oficjalnie oświadczam, jak i zobowiązuję się na przyjęcie na ślub Łatwoganga oraz zostanie jego świadkiem". Fani i internauci zaczęli natychmiast spekulować, czy to rzeczywiście oznacza, że Lewandowski ma obowiązek stawić się na ślubie twórcy.

Co ciekawe, na temat prawnych aspektów tej sprawy wypowiedział się Marcin Kruszewski, prawnik znany na TikToku jako 'Prawo Marcina'. Jego ocena była jednoznaczna - ta tzw. umowa jest nieważna. Kruszewski wytłumaczył, że podpisanie przez Lewandowskiego dokumentu pod wpływem prośby o autograf nie ma charakteru prawnego, a takie „umowy” z reguły nie są wiążące.

Prawnik zauważył, że Łatwogang jedynie sprawił, że Lewandowski nawiązał do swoich zobowiązań w formie żartu, a nie obowiązku prawnego. Wyjaśnił, że gdyby ktokolwiek próbował egzekwować tę umowę, mógłby użyć argumentu błędu co do treści, co oznacza, że Lewandowski nie miał zamiaru angażować się w takie zobowiązanie.

Fani Lewandowskiego wciąż są ciekawi, czy mimo wszystko piłkarz zdecyduje się na udział w ślubie i jaką decyzję podejmie biorąc pod uwagę publiczną uwagę, jaka spłynęła na tę sprawę. Choć Łatwogang zaintrygował internautów, wydaje się, że żaden z uczestników nie poniesie poważnych konsekwencji za tę sytuację, a całość jest traktowana jako niewinny żart, który rozwinął się w viralowy fenomen.