Po wprowadzeniu tzw. ustawy wiatrakowej, minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska ogłosiła, że aż jedna czwarta powierzchni Polski ma być dostępna pod inwestycje w farmy wiatrowe.

Jak to ocenia dr Artur Bartoszewicz? Jego zdaniem, jest to absolutne szaleństwo. „Będziemy mieszkać niemal w elektrowniach, które produkują prąd. To oznacza, że nasze przestrzenie będą obrzydliwe – żyć wśród wiatraków to nie jest przyszłość, której chcemy!” mówi z krytyką.

Dr Bartoszewicz nie kryje oburzenia i pyta: „Jak można tak nienawidzić Polaków, aby w ten sposób przedstawiać sposób rozwiązywania problemów energetycznych?”

Wskazuje również, że nie możemy pozwolić na to, aby Polacy byli traktowani jakby nie mieli głosu. „Wiatraki nie rozwiązują żadnego problemu energetycznego. To system niestabilny i destrukcyjny dla naszego kraju” – podkreśla.

Ujawnił, że twierdzenie o równoważeniu ubytków energii magazynami nie ma sensu oraz zaleca, aby ci, którzy takie twierdzenia wypowiadają, przypomnieli sobie podstawowe zasady fizyki.

Co więcej, dr Bartoszewicz ostrzega, że wiatraki wpływają na przestrzeń i krajobraz, a ich obecność może przyczynić się do wielu problemów zdrowotnych, w tym chorób psychicznych poprzez wprowadzanie lęku i niepewności.

Zadaliśmy mu również pytanie, czy wiatraki mogą skończyć jak elektryczne samochody, z których koncerny się wycofują. Odpowiedź jest jednoznaczna: „Oczywiście, ale musimy zadać sobie pytanie, gdzie będziemy składować i utylizować te wiatraki, skoro ich recykling staje się poważnym problemem?”

Dr Bartoszewicz zwraca uwagę na to, że wiatraki muszą być zabetonowane, co powoduje ogromne straty dla przyrody. „Gdzie tu ekologiczność? Ziemia traci swój potencjał produkcyjny, a wpływ na naturę jest katastrofalny” – zaznacza naukowiec.

Zanim staniemy na progu nowej, zielonej przyszłości, musimy się zastanowić: czy naprawdę chcemy, aby nasze piękne krajobrazy i zdrowie zostały poświęcone pod inwestycje w farmy wiatrowe?