Kraj

Hołownia i jego kontrowersyjny pomysł – co się za tym kryje?

2024-12-19

Autor: Jan

Szymon Hołownia zaprezentował propozycję, która wzbudziła wiele emocji i kontrowersji. Jego pomysł na wybory, określany mianem "trzeciej drogi", ma na celu wyznaczenie sądów, które będą orzekać o ważności wyborów. Jednakże, jego podejście jest krytykowane zarówno przez Prawo i Sprawiedliwość, które nie uznaje sądów neonadzwyczajnych, jak i przez Koalicję Obywatelską, która ogólnie kwestionuje status sędziów powołanych przez nową Krajową Radę Sądownictwa.

Hołownia zaproponował, aby o ważności wyborów decydował cały skład Sądu Najwyższego, co wprawdzie w teorii mogłoby być krokem w stronę demokratycznego orzecznictwa, ale w praktyce staje się problematyczne. Jak przyznał jeden z członków opozycji, "pomysł jest nonsensowny, ponieważ status sędziów w Izbie Kontroli nadal pozostaje sporny".

Dodatkowo, pojawia się pytanie, czy taka propozycja ma na celu jedynie kompromis, czy może ukryty interes polityczny. Hołownia zdaje się pominąć fakt, że nowi sędziowie, w których ocenie owa Izba Kontroli nie miałaby być uznawana, także funkcjonują w innych izbach SN.

Nie sposób również nie zauważyć, że krytycy nie szczędzą słów w zachwytach nad "genialnością" propozycji Hołowni. Niektórzy komentatorzy zauważają, że pomysł zwraca uwagę na głęboką polaryzację w polskim systemie prawnym oraz skomplikowaną relację między rządem a niezależnością sądownictwa. Obserwatorzy zastanawiają się, czy Hołownia nie próbował wywalczyć dla siebie pozycji mediatora, zamiast realnie podjąć działania na rzecz umocnienia niezawisłości wymiaru sprawiedliwości.

Pojawiają się już głosy wskazujące, że z taką koncepcją nie da się pogodzić istniejących podziałów. Możliwe jest, że projekt przegrzeje już i tak napiętą sytuację w Sejmie. Marszałek Sejmu, który powinien dążyć do konsensusu, zaprasza na konferencję prasową, gdzie jego propozycja dotycząca podziału sędziów w zależności od "izb" w ogóle nie uwzględnia meritum sprawy.

Jak zauważają niektórzy analitycy, jest to współczesny teatr absurdu, w którym politycy wydają się bardziej martwić o swoje interesy, niż dobro społeczeństwa. Zadają pytanie, kto ostatecznie zapłaci za te polityczne gierki i czy nie dojdzie do jeszcze większej destabilizacji systemu prawnego w Polsce.

Hołownia chce wyciszyć napięcia, ale jego propozycje zdają się frustrować wszystkie strony. W tej sytuacji, mówi się, że aby wypracować realny konsensus, potrzebna jest znacznie bardziej przemyślana i przede wszystkim przejrzysta koncepcja, która w końcu zjednoczy Polaków, a nie podsyci wciąż trwające antagonizmy.