"Putin" - najnowszy film Patryka Vegi - okazał się klapą nie tylko w Polsce, ale również w zagranicznej dystrybucji. Kosztujący 14 milionów dolarów (blisko 58 milionów złotych) obraz, mimo że był wyświetlany w 60 krajach, nie zdołał przyciągnąć widzów. Na premierze we Francji film zarobił zaledwie 5 widzów, co jest gorszym wynikiem niż w Wielkiej Brytanii, gdzie w weekend otwarcia zgromadził tylko 15 osób.

Film ten miał na celu przedstawienie życia i psychiki Władimira Putina, z analizą jego początków, relacji z matką, a także wydarzeniami, które doprowadziły do jego obecnej władzy. W oficjalnym opisie czytamy, że "Putin" to dogłębna analiza znanego i kontrowersyjnego polityka, jednak niezadowolenie widzów i krytyków jest wręcz przytłaczające.

Krytycy zgodnie wskazują na dramatyczną jakość filmu. Recenzent Kamil Dachnij w artykule na Onet porównuje Vegę do złego brata Wojciecha Smarzowskiego, twierdząc, że chociaż obaj reżyserzy preferują sensacyjne historie, to tylko Smarzowski potrafi czasami stworzyć coś wartkiego. "Vega od lat tworzy kina w stylu przeważnie niskobudżetowych produkcji", dodaje recenzent. Ten negatywny odbiór filmu sprawił, że Patryk Vega znalazł się w ogniu krytyki, a jego ostatnie osiągnięcia filmowe nie dają mu reputacji poważnego reżysera.

Patryk Vega, znany ze swojego kontrowersyjnego stylu, przed premierą filmu zachęcał do "zanurzenia się w opowieść, która nie pozostawia miejsca na obojętność". Jednak pytania o jego dotychczasowe osiągnięcia stają się coraz głośniejsze. Warto pamiętać, że jego poprzedni film, "Niewidzialna wojna", również nie odniósł sukcesu, zbierając fatalne recenzje i zdobywając siedem "Węży", co jest polskim odpowiednikiem Złotych Malin.

Krytyka Vegi wykracza poza jego najnowszy film. Wiele osób wskazuje na problematyczność jego twórczości, w której przemoc i kontrowersyjne tematy często stają się głównym napędem narracji. Pomimo tego, Vega ma swoje wierne grono fanów, którzy cenią go za umiejętność uchwycenia specyfiki polskiego społeczeństwa i jego bolączek.