Technologia

Oto tajemnica sukcesu. Badanie 50 mln firm ujawnia, dlaczego niektóre prosperują, a inne upadają

2025-03-12

Autor: Katarzyna

Odpowiedź – co może być zaskakujące – to pieniądze.

Najsilniejsza korelacja między sukcesem firmy a analizowanymi czynnikami dotyczy wysokości kapitału początkowego. Rozpoczęcie działalności z kwotą 1 mln dolarów (około 4 mln zł) zwiększa prawdopodobieństwo sukcesu aż o 25 proc. Przypomina to stary dowcip Steve’a Martina: "Jak zostać milionerem? Najpierw zdobądź milion dolarów".

Haltiwanger odkrył jednak, że liczy się również źródło finansowania. Jeśli firma finansuje się kartami kredytowymi, szanse na sukces maleją o 2 proc. Gdy otrzymuje pożyczkę bankową, wzrastają o 9 proc., ale w ostatnich latach coraz trudniej jest uzyskać kredyt. Najlepszym rozwiązaniem okazuje się finansowanie venture capital – zwiększa ono szansę sukcesu o 5 proc.

Jak chwalą się inwestorzy z Doliny Krzemowej, startupy wspierane przez fundusze venture capital były jednymi z najbardziej dynamicznych firm w USA. To właśnie one wprowadzały najwięcej innowacji i rejestrowały najwięcej patentów. Często stawały się również największymi pracodawcami – a to właśnie wielkość zatrudnienia była dla zespołu Haltiwangera kluczowym miernikiem sukcesu.

Jednakże pojawia się problem: niemal nikt nie otrzymuje finansowania venture capital. Spośród 1,5 mln firm zakładanych każdego roku tylko kilka tysięcy może liczyć na takie wsparcie. Najlepszym sposobem na zdobycie tych pieniędzy, jak ustalił Haltiwanger, jest bycie młodym białym mężczyzną.

Nie jest to nowy wniosek. Inwestorzy venture capital to przeważnie biali mężczyźni, którzy chętniej finansują osoby podobne do siebie. W zeszłym roku cztery na pięć transakcji inwestycyjnych trafiły do zespołów założycielskich składających się wyłącznie z mężczyzn.

Badanie Haltiwangera potwierdza ten schemat. Kobiety i osoby z innym niż biały kolorem skóry rzadziej znajdują zewnętrznych inwestorów, natomiast młodzi założyciele są w tym zakresie uprzywilejowani. Dane pokazują, że sekret sukcesu w biznesie można sprowadzić do prostego wzoru: bądź stereotypowym, młodym, pewnym siebie specjalistą od IT, który dostaje pieniądze od innych tech bros.

"Aby osiągnąć sukces, musi zadziałać wiele czynników – mówi Florian Ederer, ekonomista z Uniwersytetu Bostońskiego zajmujący się startupami. – To zawsze będzie faworyzować osoby z lepszymi kontaktami i lepszym punktem wyjścia" – dodaje.

Wiem, to nie brzmi optymistycznie. Jednak dane potwierdzają doświadczenie milionów przedsiębiorców: im więcej masz na starcie, tym więcej prawdopodobnie zarobisz.

Coraz mniej firm z sukcesami

Haltiwanger nie tylko bada przyczyny sukcesu, ale również sięga dalej, by odpowiedzieć na pytanie, dlaczego coraz mniej firm odnosi sukces. Dane pokazują, że legendarna energia startupów z Doliny Krzemowej – historie geniuszy zakładających Apple, Microsoft czy Google w garażu – wyparowała i dziś takie historie zdarzają się znacznie rzadziej. Pieniądze z funduszy VC wciąż są, ale dynamizmu brakuje.

Młode, szybko rozwijające się firmy kiedyś były głównym źródłem zatrudnienia. W 1981 roku w firmach mających nie więcej niż cztery lata pracowało 15 proc. Amerykanów. W 2022 roku było to już tylko 9 proc. Te firmy nie rosną też tak szybko, jak dawniej – w 1999 roku najbardziej dynamiczne firmy rozwijały się o 30 proc. szybciej niż mediana. W 2012 roku już tylko na poziomie średniej.

Gdyby sektor technologiczny był tak dynamiczny, jak w latach 90., co chwilę pojawiałyby się nowe firmy rzucające wyzwanie gigantom. Tak się jednak nie dzieje. "Czy w ostatnim czasie pojawiła się równie przełomowa grupa startupów?" – pyta Haltiwanger. Odpowiedź brzmi: nie. I nie wiemy dlaczego.

Istnieje kilka teorii na wyjaśnienie tego zjawiska. Może ludzie zakładają dzisiaj inne rodzaje małych firm – nie spółki technologiczne, ale restauracje, firmy sprzątające baseny czy studia jogi. Te firmy częściej są prowadzone przez kobiety i osoby z innym niż biały kolorem skóry, ale rzadko otrzymują finansowanie venture capital. Dlatego rzadziej stają się gigantami.

Inna teoria sugeruje, że młodzi ludzie, którzy mogliby zakładać startupy, wolą stabilne, dobrze płatne posady w gigantach technologicznych. W końcu to w starszych, wolniej rosnących firmach znajdują się aktualnie stabilne etaty. Innymi słowy, małe firmy stały się mniej dynamiczne, ponieważ kilka dużych graczy zatrudnia teraz wszystkich aspirujących innowatorów.

Jeszcze jedna teoria głosi, że wielkie firmy nie tylko zatrudniają talenty, ale także wykupują obiecujące startupy. W latach 80. i 90. innowacyjne firmy częściej wchodziły na giełdę, niż były przejmowane. Od 2001 roku jest odwrotnie. W 2019 roku zaledwie 100 debiutów giełdowych miało miejsce, podczas gdy 900 firm zostało przejętych – głównie przez wielkie korporacje technologiczne. Nowicjusze nie stają się wielcy. Zostają „pożerani”.

Cisza przed burzą?

Haltiwanger zadaje ważne pytanie: dlaczego młode firmy rosną wolniej niż kiedyś? Przed 2000 rokiem wzrost produktywności w USA wynosił ponad 2 proc. rocznie. Od tego czasu spadł do 1 proc. Mniejsza dynamika hamuje gospodarkę.

Możliwe, że te wszystkie małe startupy, które zostały wchłonięte przez większe firmy, nadal tworzą własność intelektualną, generują miejsca pracy i wprowadzają na rynek nowe produkty, stymulując gospodarkę w sposób, którego liczby jeszcze nie odzwierciedlają.

„Dowody nie są jeszcze jednoznaczne. To coś, co chcemy dokładniej zbadać” – mówi Haltiwanger.

Jest jednak jeszcze jeden istotny aspekt: gdyby innowacje rozwijały się tak, jak wcześniej, to dlaczego wzrost wydajności byłby tak niski? Coś się zmieniło – pyta.

I tu dochodzimy do czwartej teorii. Haltiwanger sądzi, że spowolnienie wzrostu firm może być czymś pozytywnym. Może to po prostu cisza przed burzą innowacji.

Według klasycznej narracji, zwłaszcza tej rodem z Doliny Krzemowej, startupy technologiczne urosły w siłę dzięki odważnej, ryzykownej wizji inwestorów venture capital. Haltiwanger widzi to inaczej.

Po pierwsze, wzrost wydajności napędzany przez startupy i innowacje technologiczne miało miejsce na długo przed powstaniem współczesnego rynku venture capital.

Po drugie, okresy innowacji zwykle poprzedza wyraźne spowolnienie wzrostu. Jeśli spojrzymy na branże, które eksplodowały w XX wieku – przemysł chemiczny, motoryzację, robotykę – zobaczymy, że zanim nowa technologia zaczęła być stosowana na szeroką skalę, panował okres stagnacji. Start-upy w ciszy dopracowywały swoje szalone pomysły, by w końcu, jak cykady, wyskoczyć na powierzchnię, gdy technologia była gotowa.

Jeśli ta teoria jest słuszna, to obecne spowolnienie wzrostu firm może być zapowiedzią nadchodzącego boomu. A może tym razem technologią, która zmieni wszystko, będzie sztuczna inteligencja.

„Widzimy wyraźny wzrost liczby startupów w ostatnich latach” – mówi Haltiwanger. „Dane wskazują, że jest to ściśle powiązane z AI. Najtrudniejsze pytanie brzmi: czy to nowa dziedzina, przełom w sposobie prowadzenia biznesu, pracy i życia? Czy może nie przyniesie takiego efektu jak rewolucja IT?” – zwraca uwagę.

Na to pytanie Haltiwanger chce znaleźć odpowiedź, analizując swoją gigantyczną bazę danych. Być może ostatnia dekada spowolnienia wydajności była tylko okresem przejściowym przed eksplozją nowych rozwiązań opartych na AI, która zainicjuje kolejny dynamiczny okres w gospodarce.

Oczywiście, wybuchy innowacji często niosą ze sobą spore straty. Tańsze i lżejsze systemy AI z Chin, takie jak DeepSeek, mogą podważyć kosztowne strategie firm takich jak OpenAI, które próbują stać się liderami rynku. AI może także wyeliminować miliony miejsc pracy, prowadząc do poważnych wstrząsów ekonomicznych. Albo najbardziej innowacyjne startupy AI zostaną wchłonięte przez gigantów takich jak Microsoft i Google, zanim same zdążą urosnąć do tej rangi.

Nie możemy jednak zapominać, że sztuczna inteligencja ma potencjał ożywienia gospodarki, a jeśli będzie rozwijać się z zawrotną prędkością, burząc istniejące struktury, to czy nadal będzie można mówić o sukcesie?