Sport

Polski Mistrz Olimpijski Zmienił Swoje Życie: Co Takiego Zaszyło się w Jego Historii?

2025-03-26

Autor: Tomasz

Marian Kasprzyk, urodzony 22 września 1939 roku w Kołomaniu, to nazwisko, które na zawsze zapisze się w pamięci polskiego sportu. Jako złoty medalista igrzysk olimpijskich w Tokio w 1964 roku w wadze półśredniej (67 kg) oraz brązowy medalista igrzysk w Rzymie w 1960 roku, jego kariera była pełna wzlotów i upadków. Jednak to, co zdumiewa najbardziej, to nie tylko jego sukcesy sportowe, ale sposób, w jaki po zakończeniu kariery przystosował się do życia.

Obecnie Marian spędza czas w spokoju, w swojej małej miejscowości, gdzie skupia się na codziennym życiu. Poranne wstawanie o różnych porach: szóstej, siódmej, a nawet ósmej, zaczyna od modlitwy i filiżanki kawy. Mówi, że samotność mu nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie – cieszy się ze spędzanego w ten sposób czasu. Współczycza mu jedynie jego opiekun, Ziutek Sojka, z którym odwiedza okoliczne kościoły.

Przeszłość, jaką Marian wspomina, nie była łatwa. Z rodziną utracił kontakt, gdyż jego rodzice oraz siostry odeszli. Jedynym ocalałym członkiem rodziny jest on sam, najmłodszy z pięciorga dzieci. Wzruszająca historia Marianna jest także opowieścią o czasach trudnych, kiedy jego ojciec musiał pracować w Niemczech, a mały Marian od małego szybko uczył się języka niemieckiego, co później okazało się dla niego bardzo użyteczne.

Na sport, zwłaszcza boks, trafił, gdy przebywał w Ziębicach, gdzie jego życie znacznie się poprawiło dzięki pracy ojca. Umarłeczko tam miał więcej jedzenia, co w jego wspomnieniach wdzięcznie się odbija.

Marian nigdy nie był osobą, która dążyła do wielkich pieniędzy w sporcie. Zawsze twierdził, że możemy osiągnąć więcej, ale trzeba też wiedzieć, kiedy odpuścić. Z perspektywy lat, dostrzega zmiany w boksie i narzeka na słabą kondycję dzisiejszych pięściarzy, ponieważ, jak mówi, nie znają prawdziwej walki i trudnych treningów, które były dla niego codziennością.

Warto zauważyć, że Marian doświadczył także złych chwil w swoim życiu, takich jak choroba, która uderzyła go po zakończeniu kariery. Wyraża wdzięczność za to, co go spotkało, ponieważ dzięki cierpieniu i chorobie na nowo zbudował swoją wiarę. To, co dla wielu wydaje się trudne, dla niego stało się okazją do odkrycia głębi duchowości.

Na koniec, Marian podkreśla, że żyje na luzie i jest szczęśliwy, nie dając się przygnębiać swoimi kolejnymi problemami zdrowotnymi. Jego historia pokazuje, że życie, pełne wyrzeczeń i bokserskich zmagań, może prowadzić do odkrycia prawdziwej radości, która nie ma nic wspólnego z medalami czy gloryfikacją – to przede wszystkim relacja z samym sobą i otaczającą go rzeczywistością. Jak mówi Marian: "Fajne jest to życie!", co sprawia, że jego historia jest prawdziwym świadectwem ludzkiej determinacji.