Świat

"To był horror". Ukraińscy żołnierze o dramatycznym odwrocie z Kurska

2025-03-17

Autor: Andrzej

Niekończący się ostrzał, zniszczone kolumny pojazdów i nieustanny atak rosyjskich dronów – tak wyglądała rzeczywistość ostatnich tygodni na froncie. W rozmowie z BBC wojskowi relacjonowali dramatyczne chwile walki o przetrwanie.

"Drony przez całą dobę"

Wołodymyr, jeden z ukraińskich żołnierzy, jeszcze 9 marca informował BBC z oblężonej Sudży, że sytuacja jest dramatyczna. – Panuje panika, front się załamuje. Żołnierze próbują się wycofać, ale to piekło. Część sprzętu jest niszczona przez rosyjskie drony na drodze. Nie da się odejść w ciągu dnia – relacjonował.

Ukraińska armia miała jedną główną trasę zaopatrzeniową prowadzącą z Sudży do obwodu sumskiego. – Jeszcze miesiąc temu można było tamtędy przejechać. Teraz wszystko jest pod ostrzałem. W powietrzu są dwa, trzy drony jednocześnie. To dużo. Wiedzieliśmy, że Rosjanie będą chcieli przeciąć tę drogę, ale nasze dowództwo znów było zaskoczone – mówił.

"Na drogach pełno wraków"

Z relacji Maksyma wynika, że już 11 marca ukraińskie siły próbowały powstrzymać Rosjan przed przejęciem kontroli nad trasą odwrotu. – Kilka dni wcześniej dostaliśmy rozkaz wycofania się. Rosjanie zgromadzili ogromne siły, w tym tysiące północnokoreańskich żołnierzy – powiedział BBC.

Według wojskowych Rosja wysłała na front swoje najlepsze jednostki dronów, które atakowały zarówno żołnierzy, jak i sprzęt. – Na drogach zostały wraki naszych pojazdów. Niektóre spłonęły, inne blokowały przejazd. Rosyjskie drony kamikadze niszczyły dosłownie wszystko – opisywał Maksym.

"Katastrofa odwrotu"

Anton, inny ukraiński żołnierz, podsumował ten dzień jednym słowem – katastrofa. – Rosjanie odcięli nam drogi dostaw. Nie było można dostarczyć broni, amunicji, jedzenia, wody. Logistyka przestała działać – mówił.

Sam ledwo uszedł z życiem, uciekając pieszo nocą z Sudży. – Kilka razy byliśmy o włos od śmierci. Drony były nad nami bez przerwy – wspominał.

Z wojskowego punktu widzenia operacja kurska straciła sens. Nie było już czego bronić – przyznają ukraińscy żołnierze. Rosyjskie wojsko chwali się, że odzyskało 100 km kw. własnego terytorium i kilka miejscowości.

Tymczasem ukraiński dowódca Ołeksandr Syrski twierdzi, że siły wycofały się na korzystniejsze pozycje i nadal będą walczyć w Kursku. Prezydent Wołodymyr Zełenski broni operacji, mówiąc, że spełniła swoje zadanie.

Czy rzeczywiście? Żołnierze, którzy przeżyli, mają wątpliwości. Koszt tej misji był gigantyczny.

Dodatkowo, w obliczu rosnącego napięcia na wschodnich granicach Ukrainy, wielu analityków wskazuje na możliwe konsekwencje tej sytuacji, zarówno dla Ukrainy, jak i dla całego regionu. W miarę jak konflikt się zaostrza, świat bacznie obserwuje, co wydarzy się w najbliższych tygodniach oraz jak wpłynie to na politykę międzynarodową.