Sport

Skandal w Indian Wells! Czy Iga Świątek i Aryna Sabalenka mają powody do gniewu?

2025-03-19

Autor: Michał

Minęły emocjonujące dni podczas prestiżowego turnieju w Indian Wells, znanego jako "piąta lewa Wielkiego Szlema". Wśród singlistek triumfowała młoda Rosjanka Mirra Andriejewa, zaś w kategorii mężczyzn zwyciężył Brytyjczyk Jack Draper. Jednak zamiast celebracji, oczy świata zwrócone są na niewłaściwy podział nagród pieniężnych.

Zwycięzca, Draper, zgarnął ponad 1,2 miliona dolarów. W finale pokonał Duńczyka Holgera Rune'a, który otrzymał 638 tysięcy dolarów. Po stronie kobiet Andriejewa zdobyła prawie 1,13 miliona dolarów, podczas gdy finalistka Aryna Sabalenka wzbogaciła się o 599 tysięcy dolarów.

Co zaskakujące, po raz pierwszy od 2009 roku w turnieju, mistrzyni otrzymała mniej niż mistrz. W przypadku półfinałów, obrończyni tytułu Iga Świątek i Madison Keys za swoje przegrane zgarnęły po 333 tysiące dolarów. Natomiast Danił Miedwiediew i Carlos Alcaraz dostali po 354 tysiące dolarów. Jak widać, różnice są rażące i nie mogą umknąć uwadze widzów oraz ekspertów.

Różnice w wypłatach są obecne także w niższych rundach, jednak w głównych etapach rywalizacji przewaga finansowa wciąż występuje na korzyść mężczyzn. Kiedy zapytaliśmy biuro prasowe turnieju, dlaczego zdecydowano się na różnice w nagrodach, otrzymaliśmy szokującą odpowiedź. Organizatorzy twierdzą, że całkowita pula nagród jest równa, ale rozdział pieniędzy zależy od decyzji WTA i ATP.

Jednak dane z zeszłego roku oraz całkowita suma nagród (9,7 mln dolarów dla mężczyzn i 8,9 mln dolarów dla kobiet) podważają te twierdzenia. Według federacji, różnice są znaczące, a nagrody w kluczowych rundach były wyższe dla mężczyzn.

Zaskoczeniem jest także, że ledwie półtora roku temu WTA ogłosiła wielki plan wyrównania wynagrodzeń na siedmiu ważnych turniejach, w tym Indian Wells. Ruch ten miał na celu zapewnienie, że do 2027 roku zarówno mężczyźni, jak i kobiety będą otrzymywać równe nagrody. Jednak tegoroczne zmiany w Indian Wells stawiają ten cel pod znakiem zapytania.

Co więcej, turniej w Miami, który rozpoczyna się w tym tygodniu, zachowuje dotychczasowe zasady równych nagród. Komentarze kibiców są pełne rozczarowania i zaskoczenia. "Cofamy się w rozwoju", "Dziwna zmiana" – to tylko niektóre z reakcji.

Dla porównania, sytuacja na przestrzeni lat uległa znacznej poprawie, kiedy to w latach 70. tenisistki zarabiały znacznie mniej niezależnie od rangi turnieju. Przełom nastąpił w 1973 roku, gdy po raz pierwszy zrównano nagrody w US Open.

Czyżby turnieje, które obiecywały równość, wciąż miały przed sobą długi odcinek drogi? Jakie zmiany przyniesie przyszłość dla tenisistek? Na te pytania z pewnością będziemy szukać odpowiedzi w nadchodzących tygodniach.