
Tragedia w Rzeszowie: 14-latka walczy o życie po zderzeniu z samochodem
2025-03-28
Autor: Piotr
18 grudnia 2023 roku w Rzeszowie doszło do szokującego wypadku. Około godziny 6 rano, 14-letnia dziewczynka przechodziła przez przejście dla pieszych na skrzyżowaniu ulic Rzecha i Załęska. Mimo że to miejsce wyposażone jest w sygnalizację świetlną, tej feralnej nocy nie działała, pulsując jedynie żółtym światłem.
Chociaż dziewczynka zbliżała się do drugiej części przejścia, wjechał w nią rozpędzony kierowca Volkswagena Passata. Uderzenie było tak silne, że pojazd zatrzymał się dopiero kilkadziesiąt metrów dalej, hamując dopiero po poważnym incydencie.
Ojciec ofiary, Dariusz Stec, nie krył emocji: 'To cud, że moja córka przeżyła. Ma złamany kręgosłup, kość piszczelową, kość ramienną, obojczyk, miednicę, a także doznała wstrząśnienia mózgu. Do tej pory ma w ciele metalowe druty, które będą usuwane dopiero w kwietniu. Lekarze mówią, że z kręgosłupa może to być nawet pod koniec roku...'
Po wypadku 14-latka spędziła dwa tygodnie na ortopedii, a później kolejne 1,5 miesiąca na rehabilitacji. 'Musieliśmy zawnioskować o zdalne nauczanie, bo wyszła ze szpitala na wózku. Teraz chodzi do szkoły, jednak prawdopodobnie nigdy już nie wróci do pełnej sprawności.'
Jednak większe zaniepokojenie rodziny wzbudziła notatka policyjna, w której napisano, że dziewczynka wbiegła na jezdnię poza pasami. Dariusz Stec przekazał, że w rzeczywistości monitoring ujawnił, iż jej przewinienie było minimalne, bo znajdowała się połowie przejścia, gdy doszło do wypadku.
'Byłem zszokowany, dlaczego policja nie sprawdziła nagrań przed sporządzeniem notatki. Wystąpiłem o zabezpieczenie nagrania i pokazałem, że moja córka była w połowie pasa, kiedy wjechał w nią kierowca.'
Ojciec złożył również skargę do prokuratury, jednak śledczy nie znaleźli dowodów przestępstwa. Mimo to, sprawa nabrała nowego wymiaru, gdy odpowiadający za wypadek okazał się zawodowym żołnierzem.
Wkrótce po wypadku, sąd ukarał kierowcę grzywną i zobowiązał go do wypłaty zadośćuczynienia w wysokości 5 tysięcy złotych. Dariusz Stec postanowił odwołać się od tego wyroku, twierdząc, że kara jest niewspółmierna do skutków wypadku.
'Wymiar sprawiedliwości ma kłopoty z tą sprawą. Obawiam się, że skala przewinienia jest bagatelizowana tylko dlatego, że sprawca miał powiązania ze służbami.' W obliczu piętrzących się wątpliwości, sprawa zyskuje szeroki rozgłos, a rodzina podejmuje działania, aby walczyć o sprawiedliwość.
Jak wynika z oświadczenia rzecznika sądu, 'kara więzienia byłaby w tym przypadku zbyt surowa', co wywołuje dodatkowy szok wśród bliskich ofiary. Prokuratura zapowiedziała złożenie sprzeciwu do wyroku, uznając karę za rażąco niską, co świadczy o tym, że sprawa może jeszcze przybrać inny obrót.
Niepokojąco wygląda także fakt, że osoby zamieszane w sprawę mogą być blisko związane z władzą, co rzuca cień na całe postępowanie. Cała sytuacja budzi kontrowersje i sugestie o możliwości układów, które mogą wpływać na proces sądowy.